Stało się faktem to, o czym mówiono od kilkunastu dni. Piłkarze ręczni Orkana Ostróda nie tylko, że nie wystąpią w I lidze, ale klub w ogóle przestanie istnieć. Wszczęto już stosowną procedurę. Smutna to informacja, zwłaszcza dla kibiców ostródzkiego szczypiorniaka, którzy tłumnie przychodzili na mecze ligowe zespołu. Niestety wybujałe ambicje zupełnie minęły się z rzeczywistością A zawodnicy mają swoją filozofię. Nie ma kasy, nie ma grania.
Zapowiedzią katastrofy była dymisja prezesa Tomasza Zmysłowskiego, który w obszernym liście pożegnalnym podał osobiste przyczyny rezygnacji, a jednocześnie wymienił wszystkie swoje zasługi dla rozwoju piłki ręcznej w mieście. Była to jednak tylko chwila szczęścia, zakończona skokiem w przepaść. W efekcie zaprzepaszczony został cały dorobek, bowiem wcześniej UKS Dwójeczka, a potem Orkan rozwijały się harmonijnie i tą droga warto było iść, a nie rzucać się z motyką na słońce. Przecież nie od dziś wiadomo, że armia zaciężna to największa zakała sportu ligowego. Tych zawodników interesuje tylko kasa obojętnie w: Ostródzie, Malborku czy innym mieście. Najgorzej, że przykładów takich jak Orkan jest bez liku. Nie wyciąga się wniosków, a pseudoprofesjonaliści i tak wychodzą na swoje.
W Ostródzie na pewno panuje przygnębienie – to nie ulega wątpliwości. Mamy jednak nadzieję, że pasjonaci tej dyscypliny, a jednocześnie realnie patrzący w przyszłość, wykorzystają popularność piłki ręcznej jaką „nakręcił” Orkan i nie dopuszczą do zupełnej degradacji szczypiorniaka w mieście. Powstały przecież akademie dziecięce, jest dużo starszej młodzieży w szkołach. To z pewnością powoduje, że nie ma zgliszcz, jeszcze coś się tli i warto podtrzymać ten ogień.