Przez lata ambicje siatkarzy Szczytna nie były zbyt wygórowane. Spokojna gra w drugiej lidze i wszystko. Za czasów rządów w Gwardii generała Stanisława Biczysko sport był wizytówką szkoły i miasta. Był nawet moment, kiedy na drugiem froncie równolegle występowali siatkarze, koszykarze i futboliści a druga liga była bezpośrednim zapleczem elity. Później jednak mocarstwowe zapędy odłożono na bok.
Następni komendanci Wyższej Szkoły Policji nie pałali już taką miłością do sportu, stąd marazm i gra na przetrwanie. Koszykarze poszli w rozsypkę, futboliści pałętają się w okręgówce, a siatkarze jako jedyni coś w Polsce znaczą, głównie dzięki tym, którzy tę dyscyplinę pokochali i nie dali jej zginąć.
W ostatnich tygodniach pojawiła się nieoczekiwana szansa by zespół PKS WSPol. zagrał o wyższe cele. Otóż za występy w olsztyńskim Indykpolu AZS podziękowano doświadczonym zawodnikom: Arkadiuszowi Wiśniewskiemu, Leszkowi Urbanowiczowi i Szymonowi Fiedorowowi. Ci czuli się jeszcze na siłach by kontynuować karierę, a mała odległość z Olsztyna do Szczytna sprzyjała dogadaniu się siatkarzy z nowym klubem, który przyjął znakomitych przecież zawodników z otwartymi ramionami.
Jak nie skorzystać z tak sprzyjających okoliczności – mówi kierownik drużyny ze Szczytna Andrzej Pawłowski. To chyba nagroda za wiele lat walki o to by siatkówka u nas w ogóle nie zginęła. Już w poprzednim sezonie mieliśmy zupełnie przyzwoity zespół, ale jeszcze nie na miarę awansu. Mimo to znaleźliśmy się w czołowej czwórce drugiej ligi i w skrytości ducha liczyliśmy, że może uda się następnym razem. Ale w najśmielszych snach nie przypuszczaliśmy, że wzmocnią nas tak klasowi gracze. To już nie chodzi tylko o potencjał naszego zespołu, ale fakt, że zawodnicy grający u nas będą mieć wspaniałe przykłady, a kibice z największa przyjemnością zobaczą w akcji byłych reprezentantów Polski. Chęć gry w Szczytnie wyrazili również Patryk Karpowicz i Przemysław Karwowski, który wprawdzie zakończył karierę, ale dał się jeszcze namówić na grę. W takim składzie nie wypada wyrażać innych deklaracji jak awans. Wprawdzie to tylko sport, ale jestem przekonany, że w przyszłym sezonie grać będziemy w serii B I ligi.
Trenerem pozostanie Marek Borkowski, który wrósł w szczycieńska siatkówkę jak mało kto – mówi Szymon Fiedorow. Mnie zaproponowano funkcję asystenta, ale oczywiście będę również wspomagał kolegów na boisku. I chyba to dobry układ, bo przecież ja kilka lat temu przeszedłem ze szczytna do AZS-u, a teraz wróciłem do zespołu. Znam Arka, Leszka i innych AZS-iaków, łatwiej będzie nawiązać kontakt. To mówię na wszelki wypadek, bo myślę, że w drużynie wszystko ułoży się pomyślnie. Mamy ambitne cele sportowe, choć przygotowania rozpoczęliśmy zbyt późno. W Szczytnie są doskonałe warunki. Jest sala, siłownia, gabinety odnowy, wspaniałe tereny do biegania. Czasu powinno wystarczyć. Równolegle ze sprawami sportowymi, myślimy też o pozyskaniu sponsorów. Wymaga tego perspektywa sukcesu.
Marek Dabkus
Tekst ukazał się w papierowym wydaniu WAMA-SPORT (2001)
PS Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Przed sezonem 2001/2002 faworytem II ligi był Jurand Szczytno, ale w fazie play off przegrał z AZS UWM II Olsztyn, który wywalczył awans. Mimo to w sezonie 2002/2003 siatkarze ze Szczytna zagrali w serii B, bowiem doszło do fuzji AZS UWM II oraz WSPol Szczytno. Zespól pod nazwą AZS WSPol Szczytno zajął 7 miejsce, ale do następnych rozgrywek Serii B już nie przystąpił. Olsztyn i Szczytno znów zagrały oddzielnie, ale już w II lidze.