Zamiast Juranda Szczytno awans do serii B siatkarzy wywalczyli młodzi zawodnicy rezerw AZS UWM Olsztyn, co najbardziej zaskoczyło i chyba zaniepokoiło ludzi, którym zależy przede wszystkim na stworzeniu potęgi akademickiego klubu w oparciu o armię zaciężna. Sam byłem w pewnym momencie zły na konserwatywna politykę zatwardziałych kortowian, kultywujących starą tradycję, ale gdy słyszę co w zespole PZU AZS ma się zmienić, przechodzą mnie ciarki.
Nowemu sponsorowi, słusznie dbającemu o swój wizerunek, zależy na wyniku i podobno koszty nie grają tu roli. W Olsztynie ma się zjawić plejada gwiazd, która wyruguje ze składu większość dotychczasowych ligowców. Na finiszu ekstraklasy, a właściwie przez cały sezon, atmosfera w pierwszym zespole kortowskiego klubu jest nieciekawa. Odnosi się wrażenie, że ci co graja dokończa rozgrywki, a kto rozpocznie nowe – nie wiadomo.
W tym kontekście awans rezerw do serii B przybiera dodatkowy wymiar. PZU AZS i AZS UWM II funkcjonują mimo wszystko w jednym klubie i ich zależność w sportowym, a szczególnie szkoleniowym aspekcie ma ogromne znaczenie. Czy jednak do takiej współpracy dojdzie? Profesjonalizm, a ku temu skłania się Polska Liga Siatkówki, w której występuje PZU AZS jest może s swej wymowie pozytywny, ale często niszczy po drodze tradycję, która w konkretnym środowisku jest bezcenna. Zawodowstwo w pojęciu wielu sponsorów to hołdowanie zasadzie, że cel uświęca środki.
Po co szkolić zawodnika, z którego nie wiadomo co wyrośnie, jak można kupić gotowy produkt z gwarancja jakości. Tylko ten beznamiętny produkt zazwyczaj gra tam, gdzie więcej płacą, inne elementy sportowego życia schodzą na dalszy plan. Słowem boję się, że PZU zainteresowany tylko pierwsza drużyną zostawi na pastwę losu rezerwy, których utrzymanie kosztuje, a korzyść z tego (cały czas idę tokiem myśli sponsora) będzie nijaka.
Już dziś więc trzeba znaleźć miejsce dla beniaminka albo z strukturze klubu z Kortowa, albo wyizolować go jako samodzielna sekcję, która będzie pracować na rachunek starej olsztyńskiej szkoły siatkówki. Słysząc o zakusach PZU raczej wątpię by wychowankowie olsztyńskich zespołów juniorskich znaleźli miejsce w ekstraklasie, natomiast gra w serii B jest na pewno znakomitym poligonem dla młodzieżowca, a w wielu przypadkach być może zaspokojeniem sportowych ambicji. Przecież nie każdy musi zostać wybitnym siatkarzem. Być może to skrajny pogląd, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże. Wydaje mi się, że budowa wielkiego AZS-u na zupełnie innych zasadach niż dotychczas, może zakończyć się fiaskiem. Sport dla sponsora to albo potrzeba, albo kaprys, z którego zawsze można się wycofać. Tradycja jest trwała wartością, która tkwi w świadomości pokoleń. I z nią utożsamiamy AZS Olsztyn. Dlatego, gdy się nie powiedzie tam na górze, czego nikomu nie życzę, warto mieć coś w zanadrzu, by później nie zaczynać od zera.
Nie da się ukryć, że awans kortowian do serii B wywołał więcej kontrowersji niż autentycznej sportowej radości. A przecież dobro olsztyńskiej siatkówki szczególnie leży nam na sercu. Mam nadzieję, że nie dojdzie do czarnego scenariusza i ta dyscyplina rozwijać się będzie w Olsztynie jak nigdy dotąd. Przesłanki są wymarzone. Sponsor, dwa zespoły na wysokim poziomie, juniorzy w finałach Mistrzostw Polski. Czy tylko ktoś będzie chciał i umiał te klocki rozumnie poukładać.
Marek Dabkus
Fot.ze zbiorów archiwalnych Janusza Poryckiego
Tekst ukazał się w papierowym wydaniu WAMA-SPORT ( maj 2002)
PS W serii B AZS UWM połączył siły ze Szczytnem i występował pod nazwą AZS WSPol.