Pierwsze sygnały o narodzinach perspektywicznej drużyny piłki ręcznej chłopców dotarły do miejscowych działaczy w 2000 roku. Wówczas to zespół młodzików Truso Elbląg startując z marszu zajął czwarte miejsce w Mistrzostwach Polski. W tym momencie wydawało się, że wszystko układa się doskonale. Na radość nie było jednak czasu. Po kilku tygodniach okazało się, że drużyna najprawdopodobniej przestanie istnieć.
Powód, a jakiż mógł być w tych czasach? Zabrakło pieniędzy na utrzymanie etatu szkoleniowca i wypowiedziano pracę trenerce Dorocie Śniadale. Zdawało się, że nad ta niewątpliwie utalentowaną ekipą zawisną czarne chmury. Na szczęście przyjazną dłoń do elbląskich 15-latków wyciągnął Andrzej Rusznicki. Nie pytał ile dostatnie za szkolenie przyszłych szczypiornistów., Ba, nie pytał czy w ogóle coś dostatnie. Ale jak nam powiedział nie mógł postąpić inaczej. Przecież wśród tych chłopców byli i tacy, którzy wyszli spod jego reki. Połączył prowadzonych przez siebie juniorów z młodzikami, dość szybko scementował obie grupy w jeden monolit i na efekty nie trzeba było długo czekać.
Niespełna rok później większość jego podopiecznych znalazła się w kadrze województwa. To pozwoliło na niewielkie, ale jednak zwiększenie budżetu sekcji. Dzięki otrzymanym pieniądzom można było zaktywizować szkolenie. Realizować opracowany szczegółowy plan imprez. Drużyna z miesiąca na miesiąc rosła w siłę.
Jeszcze w tym samym roku wywalczyliśmy czwarte miejsce w Młodzieżowym Pucharze Polski reprezentacji wojewódzkich – powiedział nam Andrzej Rusznicki. Ten wyczyn pozwolił chłopcom uwierzyć w swe możliwości. Mnie przekonał, że w swych planach przyjąłem właściwą drogę. Wszyscy zobaczyliśmy, że faworyci nie mają nad nami zbyt dużej przewagi.
Znaczny przełom nastąpił w sezonie 2001/2002. Szczypiorniści Truso nie mieli sobie równych w województwie, nie przegrali żadnego meczu. Nie przegrali też meczu w ćwierćfinale i półfinale rozgrywek ogólnopolskich i weszli do finału Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. Tu też dyktowali warunki. W każdym razie chłopcy Rusznickiego bezapelacyjnie sięgnęli po złoty medal, a przecież jeszcze kilka tygodni wcześniej nikt nie wymieniał ich w gronie faworytów. Team Truso okrzyknięto rewelacją OOM. Dokonali nie lada wyczynu. Odnieśli piętnaście kolejnych zwycięstw, z tego pięć w bezpośredniej walce o główne trofeum sezonu.
Towarzyszący ekipie dyrektor klubu promieniał ze szczęścia. Zbierał zewsząd gratulacje, zresztą nie tylko za postawę chłopaków na boisku, ale i poza nim. Drużyna pana Andrzeja nie sprawiała najmniejszych kłopotów, wyróżniała się nienagannym zachowaniem. Poza sukcesem zespołu do Elbląga trafiły nagrody indywidualne. Marek Wróbel uznany został najlepszym bramkarzem imprezy i jego nazwisko znalazło się w notesie selekcjonera kadry juniorów. Szybciej niż można było przypuszczać trafił do reprezentacyjnej ekipy. On i Łukasz Masiak uczą się w gdańskiej Szkole Mistrzostwa Sportowego. Mają tam doskonałe warunki do pracy na sali i nauki.
Trener Andrzej Rusznicki opowiadając nam o osiągnięciach swych podopiecznych sprawiał wrażenie szczęśliwca.
Jestem dumny, że po 21 latach pracy szkoleniowej doczekałem się grupy, która może być wzorem i pod każdym względem. Przed nami jeszcze dwa lata współpracy i nowe wyzwania. Jestem oczywiście optymistą, ale czas pokaże co osiągniemy. – skomentował.
Z rozmowy ze szkoleniowcem wynikało, że znaczny wpływ na doskonałą postawę młodzieży w okresie eliminacji i finału miał kierownik drużyny, a równocześnie wicedyrektor Międzyszkolnego Klubu Sportowego Truso Elbląg Władysław Zatówka.
Gratulujemy zawodnikom, szkoleniowcowi i działaczom, a nazwiska złotych medalistów warto zapamiętać.
Autor: Janusz Porycki
Tekst ukazał się w papierowym wydaniu WAMA-SPORT (grudzień 2002)