Na finiszu sezonu 2002/2003 II ligi Stomil był już w całkowitej rozsypce. Wiadomo było, że dni klubu są policzone, a drużyna, jeśli można o czymś takim mówić, nie pojechała nawet na dwa mecze, oddając jej walkowerem. Na boisku kompromitacja, w szatni zawodników i gabinetach prezesów wcale nie lepiej. Aż się wierzyć nie chciało, że osiem lat wcześniej stadion przy al. Piłsudskiego kipiał entuzjazmem i optymizmem. A tu czas gasić światło.
Zespół w rewanżowej rundzie sezonu 2002/03 był na skraju przepaści., a dokładniej wykluczenia z rozgrywek, a funkcjonowanie klubu, jeśli można to tak nazwać, przypominało farsę, kompromitację, komediodramat, tragikomedię – jak kto woli. Każde z tych określeń jest trafnym.
Dostrzegaliśmy zupełną niemoc w zarządzie, który stracił resztki autorytetu i widzimisie piłkarzy, którzy ciągle zastanawiają się czy wyjść na boisko czy nie. Czy zamiast taką sytuacje tolerować, nie lepiej było zrezygnować z drugiej ligi po paru meczach, by nie powiększać jeszcze długu, a przede wszystkim zaoszczędzić sobie tylu gorzkich słów.
To już nie jest klub sportowy, którego wszyscy członkowie dążą do wspólnego celu. Gabinety i szatnie stały się miejscem wzajemnych pretensji, oskarżeń i …podejrzeń. To prawda, że kilku młodych zawodników zagrało parę meczów w lidze i nabrało doświadczenia. Z drugiej jednak strony nasłuchało się tylu epitetów, przypatrywało się tylu intrygom, że korzyści z takiej sportowej edukacji są wątpliwie.
W tej sytuacji porażki na boisku są formalnością i trudno mieć pretensje do nastoletnich zawodników, którzy w końcówce rozgrywek coraz częściej musieli przyjmować na siebie ciężar gry, a z wiadomych względów nie są do tego przygotowani ani fizycznie, a tym bardziej mentalnie.
Co do starszych graczy rozumiem ich rozgoryczenie, pretensje do zarządu, który nie wywiązuje się z przyjętych na siebie zresztą pisemnych zobowiązań. Z drugiej strony czy piłkarze, mający za sobą długi ligowy staż nie mogli przewidzieć takiego rozwoju sytuacji? W PZPN jest bez liku usankcjonowanych sądownie orzeczeń o długu klubu do zawodników, których w Stomilu nie ma już od dawna, a którzy czekają na pieniądze. Wiadomo było, że deklaracje kierownictwa w przededniu II-ligowego sezonu są bez pokrycia i musiało się to skończyć konfliktem. I tak będzie zawsze, obojętnie w jakiej klasie rozgrywek. Po prostu finansowy garb uniemożliwia normalne funkcjonowanie klubu, dlatego dziwię się kolejnym hasłom, próbom ratowania Stomilu. Tak jak wspominałem kilka miesięcy temu, ten pacjent nie nadaje się już do operacji i choć z bólem serca, musimy się z nim pożegnać. Zamiast z uporem maniaka brnąć dalej w ślepą uliczkę, lepiej było zastanowić się jak odbudować seniorski futbol w Olsztynie, ale na zdrowych zasadach i w przyszłości nie popełniać podobnych błędów.
Trudno przekonać fanatyków, bo do nich nie docierają żadne argumenty, ale myślę, że jest w mieście wielu ludzi kochających piłkę nożna i czujących jej problemy. Wieloletni związek ze Stomilem okazał się dla nich przykrym doświadczeniem, być może wielu „wyleczył” z piłki, nie mniej istnieje realna szansa uzdrowienia tej dyscypliny na twardych, realnych zasadach.
W ostatnich tygodniach występów Stomilu w drugiej lidze trudno określić kompetencje. Wspomniana na wstępie anarchia zupełnie zupełnie zburzyła hierarchię, w klubie znacznie więcej mieli do powiedzenia prowadzący zespół szkoleniowiec i zawodnicy niż kierownictwo. Najgorzej, że trener, którego wartości jako szkoleniowca nie chcę oceniać postępuje złośliwie i czuje się na obiekcie przy al. Piłsudskiego jak pan na swoim folwarku. Ze stadionu miejskiego zarządzanego przez Ośrodek Sportu i Rekreacji na równych prawach mają korzystać na płytach: głównej i bocznej , dwa olsztyńskie kluby: Stomil oraz OKP Warmia i Mazury.
Zgodnie z ustaleniami obie strony po wcześniejszym uzgodnieniu przedstawiły grafik zajęć piłkarzy, by jak najracjonalniej użytkować boiska i nie wchodzić sobie w paradę. IV-ligowiec uznając wyższą klasę rozgrywkowa sąsiada podszedł na ustępstwa, dostosowując swoje mecze do terminarza Stomilu. Oczekiwał respektowania ustaleń, tymczasem szkoleniowiec Stomilu, mimo interwencji swojego prezesa, ostentacyjnie przeprowadził trening z zawodnikami tuz przed meczem IV ligi z udziałem zespołu OKP Warmia i Mazury. Trudno to nawet skomentować, ale boje się, że to początek całej serii przykrych niespodzianek.
Bardzo wątpię czy eksponowanie juniorów w Stomilu w potkaniach II ,ligi jest podyktowane tylko koniecznością zakończenia przez Stomil rozgrywek, bo nie ma kim grać. Obawiam się, że niektórym w klubie bardziej zależy na promocji tych piłkarzy by jak najszybciej uciekli z Olsztyna do innych zespołów. Intencje poznaliśmy w sprawach: Szulika i Kościuczuka, za których Stomil nie otrzymał nawet złotówki.
Tekst ukazał się w papierowym wydaniu WAMA-SPORT (czerwiec 2003).
PS. Stomil zakończył rozgrywki II ligi na ostatnim miejscu i klub zakończył działalność sportową