WAMA-SPORT Historia – Bolesny upadek Polonii

Fot. wama-sport.pl

Trzecioligowa gra Polonii Lidzbark Warmiński w sezonie 2001/2002 okazała się krótkim epizodem, czego przed rozgrywkami można było oczekiwać, choć początkowa faza rywalizacji na to nie wskazywała. Po siedmiu kolejkach beniaminek zupełnie niespodziewanie znajdował się na czele tabeli i skrajni optymiści przepowiadali kolejny awans zespołu, który najpierw szturmem zaatakował czwarta ligę, a zaraz potem znalazł się w gronie trzecioligowców.

Realia okazały się jednak okrutne. Nowicjusz zdecydowanie stracił impet. W rewanżowej rundzie był już właściwie dostarczycielem punktów i na wiele kolejek przed metą stracił szanse na utrzymanie. Dla Lidzbarka występy piłkarzy na trzecim froncie były ogromnym wyzwaniem. Jednak próba wyjścia na szersze wody zakończyła się fiaskiem. Mimo wszystko udział w tak wysokiej klasie rozgrywek był dla środowiska doświadczeniem nie tylko pod względem sportowym. Na to, że końcówka była przykra i zepsuła ogólne wrażenie złożyło się wiele przyczyn. Oby tylko sternicy klubu wyciągnęli odpowiednie wnioski, nie popadli w marazm, a wykorzystali wnioski w budowie nowej drużyny, która poradzi sobie w czwartej lidze. Bo na razie tu jest miejsce lidzbarskiej Polonii.

W większości klubów, zwłaszcza z mniejszych miejscowości, obowiązuje tzw. wariant oszczędnościowy, a w Lidzbarku przybrało to skrajny wymiar. Zawodnikom nie zorganizowano wyjazdowego zgrupowania, co nie jest jeszcze tragedią, pod warunkiem, że w zajęciach udział biorą wszyscy i to z podwójnym zaangażowaniem. A z tym, jak znam życie, bywa różnie. Oszczędzano więc na sprawach organizacyjnych, aby zapewnić odpowiednie gaże najważniejszym postaciom w drużynie. Zachwianie równowagi przyniosło opłakany skutek, bowiem już w drugiej części jesiennej rundy, kiedy trzeba było walczyć ze zdwojoną energią brakowało sił, a kontuzje zdarzały się coraz częściej. Seria niepowodzeń zepsuła atmosferę, coraz częściej mówiło się o pieniądzach, a nie o tym jak pokonać rywala. Kolejne wymuszone cięcia finansowe spowodowały redukcje personalne w zespole. Nowe nabytki (dzięki przyjaznym układom trenera Jerzego Budziłka ze Stomilem) tylko w części zrekompensowały straty, tym bardziej, że z Polonii do olsztyńskiego jeszcze wtedy I-ligowca odszedł niekwestionowany lider Adam Zejer.

Wiosna była więc smutnym pasmem porażek, na finiszu obeszło się bez żadnych emocji. Natomiast w dramatycznej sytuacji znalazł się trener drużyny, który by skompletować jedenastkę, na pozycji napastnika musiał wystawić nominalnego bramkarza Łukasza Plewę. Również pod względem czysto sportowym zespół nie spełnił trzecioligowych wymagań. Dotyczy to zarówno indywidualnego wyszkolenia zawodników, jak i możliwości taktycznych. Wspomniane wcześniej ograniczenia kadrowe wymuszały na szkoleniowcu stosowanie dojść przejrzystej taktyki. Gra ofensywna Polonii opierała się przede wszystkim na umiejętnościach i piłkarskim zmyśle Adama Zejera, który ma za sobą piękną sportowa przeszłość, ale w wieku 39 lat trudno wymagać od niego wspaniałej formy i kondycji. Owszem na początku rozgrywek zaprezentował niepodważalne atuty i dopóki rywale traktowali beniaminka z przymrużeniem oka przynosiło to efekty. Eksponowana pozycja lidera tabeli zwróciła baczniejszą uwagę przeciwników, którzy szybko odkryli mocne i słabsze punkty polonistów. Gdy indywidualnie zajęli się reżyserem poczynań wartość zespołu spadła o 50 procent. Wtedy okazało się, że napastnicy strzelają mniej bramek, a obrońcy popełniają kardynalne błędy. Co dziwne, te potknięcia zdarzały się zawodnikom najbardziej doświadczonym, na których miała opierać się cała defensywa. Po odejściu Zejera do Stomilu, pożegnano się z kilkoma innymi rutyniarzami. Nowy skład zupełnie sobie nie radził, choć trzeba przyznać, że z małymi wyjątkami poloniści przegrywali różnicą jednej, dwóch bramek. Gdy dystans do bezpiecznej strefy się powiększał proporcjonalnie do tego spadała motywacja piłkarzy. Odnosiło się wrażenie, że pragną aby rywalizacja w trzeciej lidze skończyła się jak najszybciej. Trener Budziłek próbował pobudzać ich do walki, mając nawet na myśli przyszłe występy w czwartej lidze, przecież każdy mecz w wyższej klasie to kapitał, który można wykorzystać.

Spadek Polonii nikogo nie zdziwił. Małe możliwości finansowe z góry przesądzały o nikłych szansach. W tej grupie III ligi jest sporo zespołów warszawskich, z satelitarnych miasteczek – stolicy, gdzie sponsorzy wkładają duże pieniądze i kuszą nimi przede wszystkim graczy mających za sobą występy w ekstraklasie i drugiej lidze. To proceder, który być może zaspokaja ambicje nowobogackich, ale w gruncie rzeczy szkodzi polskiej piłce. Trzeci front powinien być przede wszystkim areną piłkarskich talentów, polem do popisu dla młodych zawodników, pukających do wrót I ligi. Dlatego warto by PZPN powrócił do dawnych czasów, kiedy stosował określone wymogi wobec klubów. W składzie musiał znaleźć się jeden junior, dwóch młodzieżowców, były też określone ograniczenia w przyjmowaniu do trzecioligowych klubów cudzoziemców. Powrót do takich praktyk, wyrównałby szanse, a przede wszystkim zmusiłby do szkolenia piłkarskiej młodzieży, a chyba na tym powinno nam zależeć najbardziej.

(lipiec 2002)

!!!

Chcesz wesprzeć portal WAMA-SPORT?

Jeśli chcesz pomóc nam w prowadzeniu portalu, zachęcamy do wsparcia nas na Patronite! Już 3zł miesięcznie jest dla nas znaczącą kwotą!

To zajmie tylko chwilę! Transakcji możesz dokonać przez przelew bankowy, BLIK lub PayPal!

historia Lidzbark Warmiński Piłka nożna sport seniorski

Komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Inline Feedbacks
View all comments

Wspierają nas

Ośrodek Sportu i Rekreacji Olsztyn

Warmińsko-Mazurskie Zrzeszenie Ludowych Zespołów Sportowych

Urząd Marszałkowski Województwa Warmińsko-Mazurskiego

0
Chcielibyśmy poznać Twoją opinię! Skomentuj artykuł!x