Co było przyczyną? W kadrze zespołu nastąpiła jedna korekta. Do Olsztyna powróciła Alicja Wawrzyniak – wychowanka klubu, która kilka sezonów spędziła w Pruszkowie, a wcześniej w Aleksandrowie Łódzkim. Jej obecność zdecydowanie scementowała drużynę, ona w wielu spotkaniach potrafiła wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności w kluczowych momentach. Dzięki niej wreszcie trener ma większe, choć i tak nadal za małe, pole manewru.
Duży skok jakościowy jest niewątpliwy. KKS z małymi wyjątkami nie miał najmniejszych kłopotów z pokonaniem zespołów środka i dolnych rejonów, przegrał tylko z trzema przeciwniczkami: Top Market MKS Pruszków, SKK Polonia Warszawa (dwukrotnie) i AZS Uniwersytet Gdański. Z liderkami ze stolicy omal nie wygrał, a to tylko potwierdza tezę, że olsztynianki są groźne dla najlepszych.
Atuty KKS są powszechnie znane. Znakomite przygotowanie motoryczne, ambicja, granicząca z determinacją i umiejętności czysto koszykarskie: błyskawiczne wyjście do kontry, rzut za trzy punkty i bardzo wysoki procent wykorzystanych rzutów osobistych. Mankamenty to nadal zbyt wąski skład zawodniczek, zwłaszcza deficyt wysokich i to przy słabszej dyspozycji strzeleckiej z dystansu, a to się przecież zdarza, staje się dużym problemem. Ale to tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Ton grze nadają oczywiście od lat stanowiące trzon zespołu: Joanna Markiewicz, Ksenia Woźniak, Joanna Wichłacz, Alicja Wawrzyniak oraz w ostatnim czasie Natalia Żukowska i reprezentantka Polski U16 Marta Sztąberska. Cennym uzupełnieniem jest jedyny nabytek z zewnątrz 19-letnia Karolina Giżyńska (wcześniej MUKS Poznań), coraz śmielej poczyna sobie Agnieszka Gromadzińska.
Za co kochamy KKS? Przede wszystkim za to, że zawodniczki są wierne klubowi na dobre i złe, mimo że budżety innych klubów są wielokrotnie większe. Potrafią pogodzić sport z innymi obowiązkami, grają od zawsze dla Olsztyna i tu zostawiają serca na boisku. Wprawdzie określenie „Duma Warmii”samozwańczo przyswoili sobie piłkarze Stomilu, ale nie ma się to nijak do rzeczywistości. Większość z nich nie wie co to znaczy. Prawdziwą dumą są koszykarki KKS, olsztynianki z krwi i kości. Szkoda tylko, że na horyzoncie nie widać następczyń.