Wprawdzie decyzja o wycofaniu koszykarek Łączności z ekstraklasy zapadła przynajmniej półtora miesiąca temu, ale była to tylko formalność, bowiem drużyna jako taka przestała praktycznie istnieć po zakończeniu poprzednich rozgrywek. Cóż ze szczytu (czwarte i piąte miejsce w PLKK) spadliśmy na dno i teraz trzeba zaczynać od najniższej klasy.
Nie ma co już wracać do dramatycznych chwil ostatniego roku, kiedy działacze Łączności wszelkimi sposobami próbowali ratować basket w Olsztynie. Więcej było w tym (niestety) haseł bez pokrycia niż rzeczywistych możliwości ich pozyskania pieniędzy i działań, co absolutnie nie rozgrzesza sterników sekcji z tego, do czego doprowadzili. Za brak wyobraźni i złe strategiczne decyzje trzeba teraz płacić, może nie dosłownie, bo nikt tu przekrętów nie dokonał, ale zapewne sumienie działaczy gryzie, a zwłaszcza złowrogie spojrzenia ludzi związanych w mieście z ta dyscypliną od lat.
Została spalona ziemia, garstka zawodniczek, które będą próbować swych sił w rozgrywkach młodzieżowych, także w rywalizacji seniorek. W tej sytuacji kierownictwo klubu i trenerka Jadwiga Sawicz postanowili włączyć zespół do walki z drużynami okręgu pomorskiego, a po zakończeniu tam zmagań, spróbować swych sił w turniejach o awans do I ligi. Trudno powiedzieć, czy olsztynianki maja jakieś szanse na zajęcie czołowego miejsca w konfrontacji z drużynami Trójmiasta, ale najprawdopodobniej nie będzie to miało większego znaczenia. Łączność jako jedyny reprezentant województwa warmińsko-mazurskiego może grać o awans z urzędu. Nie ma jeszcze na to oficjalnego przyzwolenia, niemniej wszystko wskazuje na to, ze rozgrywki w Pomorskiem można potraktować jako poligon doświadczalny. Pani Jadwiga dysponuje składem bez znanych nazwisk. Polityka kadrowa w ostatnich sezonach doprowadziła do zupełnego krachu. Z drużyna pożegnały się nie tylko zawodniczki, które od lat uprawiają sport profesjonalnie (trzy Białorusinki, Beata Krupska-Tyszkiewicz i Anna Szyćko), ale również młodsze, które stanowiły bezpośrednie zaplecze podstawowej piątki. W zasadzie wszystkie koszykarki, które prezentowały przyzwoity poziom wyjechały.
Nie chcemy przesądzać sprawy, również zniechęcać zawodniczek grających aktualnie w Łączności, ale naprawdę trudno przypuszczać by ciągu najbliższych dwóch, trzech lat zespół mógł wypłynąć na szersze wody. Po prostu trzeba czekać na pojawienie się talentów w młodszych rocznikach, ustawicznie szkolić i zatrzymać w Olsztynie. Może wtedy doczekamy się teamu na miarę pierwszej ligi, bo na więcej po prostu nas nie stać. Awans do I ligi to na razie mrzonka, ale ważne by rozpoczęta praca cechowała się nie tylko tak potrzebnym zapałem, ale również konkretnymi działaniami, które stwarzają szansę odbudowy olsztyńskiej koszykówki. Nie wykluczałbym również możliwości podjęcia dialogu z zawodniczkami, które wskutek braku perspektyw rozwoju swojej kariery zakończyły grę w Łączności dwa, trzy lata temu, a maja za sobą występy na I-ligowych parkietach. W momencie, kiedy w drużynie są tylko cztery seniorki taka odsiecz by się przydała. Ale to tylko dywagacje i mała podpowiedź.
W każdym razie po naszych dziewczętach trudno oczekiwać olśniewających rezultatów, dlatego obserwujmy ich występy z dużą doza tolerancji w tak potrzebnej życzliwości. Trzeba przede wszystkim podziękować tym, którzy zdecydowali się ciągnąć tez wózek i nie dopuścili do zupełnej ruiny kobiecej koszykówki w Olsztynie.
Z zupełnie innej pozycji wystąpi męski zespół Trójeczki, który w minionym sezonie przysporzył nam tylu miłych wrażeń. Przypomnijmy tylko, ze podopieczni trenera Tomasza Majchrowicza bezapelacyjnie wygrali trzecią ligę, pozostawiając po sobie doskonałe wrażenie. W turnieju o awans do II ligi kariery nie zrobili, ale złożyło się na to kilka okoliczności niezależnych od drużyny. Główna przyczyną niepowodzenia była bolesna kontuzja lidera zespołu Tomasza Panewskiego, odniesiona w pierwszym spotkaniu imprezy półfinałowej. Obecność Trójeczki w Olsztynie jest nieodzowna, gdyż zaspokaja choć w części zainteresowanie chłopców tą dyscypliną. Marzy nam się awans do II ligi, ale najważniejsze, że jest to klub z prawdziwego zdarzenia, w którym choć się nie przelewa, każdy daje z siebie ile może. Dlatego wszystko jest poukładane od młodzika po seniora. Każdy zna swoje miejsce w szeregu, podporządkowuje się surowym rygorom szkoleniowym i wychowawczym.
Wizytówka jest oczywiście pierwsza drużyna, która zapewne znów będzie odgrywać czołowa rolę w Lidze Pomorskiej. Po wycofaniu się AZS Elbląg, Trójeczka będzie jedynym naszym reprezentantem. Skład ulegnie pewnie korektom, które jednak nie powinny wpłynąć na obniżenie poziomu. Szkoda, że z gry zrezygnowali: doświadczony Krzysztof Hodt i Paweł Gałdziński, bo obaj mieli spory wkład w ubiegłoroczne sukcesy, ale musimy pamiętać, ze jest to drużyna amatorska i ambitne plany życiowe czasami nie pozwalają na pogodzenie wszystkiego. Do składu najprawdopodobniej wskoczą: rutynowany Łukasz Muszyński i pochodzący z Pisza, a uczący się do niedawna w SMS w Warce Piotr Iwicki (203 cm). To powinno zrekompensować ubytki, pod warunkiem że ułożą się sprawy zawodowe wiodącym graczom, szczególnie Tomaszowi Panewskiemu, który skończył już studia i na gwałt poszukuje w Olsztynie pracy.
Trener Majchrowicz wybrał tez kilku najzdolniejszych juniorów, którzy będą mieli okazję pokazać się szerszej publiczności. Największym atutem Trójeczki jest zapal zawodników i trenera. Ich podczas treningów i meczów rozsadza energia. Oby przyniosło to pożądany skutek. Od pewnego czasu krążą wieści, że jeden z prezesów W-MZKosz prowadzi rozmowy z holenderskim biznesmenem zainteresowanym wspieraniem męskiego basketu w Olsztynie. Czy to prawda i na ile, zapewne dowiemy się niebawem. Oby nie doszło do takiej sytuacji jak w przypadku Łączności. Póki co ściskamy palce i czekamy na pomyślny wynik pertraktacji.
(październik 2003)