WAMA-SPORT Historia – Jabłoński żeglarz kompletny – Wyzwania Karola

Fot.STomasz (ilustracja)

Olsztyński żeglarz Karol Jabłoński nie ustaje w pogoni za kolejnymi rekordami. Pod koniec sierpnia (2002) zdobył w Sztokholmie złoty medal mistrzostw świata w match-racingu, nowej odmianie tej dyscypliny, która jest ostatnich lat i nie wykluczone, że niebawem zdobędzie nominację olimpijską. Podkreślam to dlatego, że Karol jest sportowcem najwyższej klasy, co udowadnia za każdym razem.

Konkurencje, które uprawia nie są objęte programem igrzysk nad czym wszyscy ubolewamy. Zarówno, jak i rywalizacja meczowa w żeglarstwie ze wszech miar na taką dominację zasługują. Są niezwykle atrakcyjne dla widzów, skumulowane w czasie, spełniają więc głoszone kryteria. Co innego jednak głoszone w teorii preferencje, a co innego gusty wybierających podparte lobbingiem. Tematu nie warto rozwijać, bo wiadomo o co chodzi.

Zwycięstwo Jabłońskiego w Szwecji można uznać za niespodziankę. Polak dość późno przystąpił do rywalizacji w tej specjalności i powoli aczkolwiek systematycznie piął się w górę rankingu. W sierpniu był już w połowie pierwszej dziesiątki, co świadczyło, że przymierza się do ataku na medal. Z drugiej strony przed nim w klasyfikacji znajdowało się wielu wybitnych sterników, którzy match- racing poznali jak własna kieszeń i ta forma nie stanowiła dla nich żadnej tajemnicy. A nie jest to przecież zwyczajne żeglarstwo. Rywalizuje się w bezpośrednim pojedynku z innym jachtem na dość krótkim odcinku i w ciągu kilkunastu minut, bo tyle zazwyczaj trwa wyścig, trzeba wykorzystać całe swe doświadczenie, odkryć również nowe możliwości. Biorąc pod uwagę jednakową klasę i standard łodzi (zgodnie z regulaminem przygotowują je organizatorzy regat), podobne wyszkolenie załóg, żeglarski nos sternika ma tu pierwszorzędne znaczenie. A nie od dziś wiadomo, że Karol podejmuje szybkie i trafne decyzje.

14 wa1

W Sztokholmie przeciwnicy Jabłońskiego się bali, bo atakował z dalszego miejsca w rankingu, a był na wznoszącej fali. Wygrał przed mistrzostwami kilka znaczących imprez między innymi silnie obsadzone zawody pucharowe Jekaterynburgu. Tam umocnił się w przekonaniu, że może powalczyć o tytuł. Ostatnie dni przed wyprawą do Szwecji spędził w Gdyni, będąc jedna z głównych postaci jednej z największych imprez żeglarskich w Polsce. Z roli bohatera wywiązał się dyskretnie i cały czas myśląc o regatach mistrzowskich poświęcał każda minutę na zgranie załogi i szlif taktyczny.

Oprócz świetnej formy tkwił w nim jeszcze sportowy nerw, głód sukcesu w nowej specjalności. To przy wyrównanej klasie rywali atut ogromny, czasami decydujący o zwycięstwie. Nic dziwnego, że przez eliminacje przeszedł jak burza i w trakcie regat stał się jednym z głównych pretendentów do tytułu. Pierwsze dwa dni były znakomite, wygrał zdecydowana większość wyścigów, co później okazało się zbawienne. W półfinale polska załoga MK Cafe jakby przezywała małe znużenie. Przegrała pierwszy bieg (walczy się do trzech zwycięstw), a w drugim otrzymała od jurorów karę. Mimo nadłożenia dystansu Karol wspaniałym manewrem pokonał rywala i wyrównał stan meczu na 1:1. Wyczyn Polaka przyjęto z niedowierzaniem, gdyż przeciwnik miał duża przewagę, a pierwszy rzut oka nie do odrobienia. Ale taki jest Karol. Dopóki jachty nie mina celownika wszystko jest możliwe.

14 wa2

Wszyscy szykowali się do decydujących wyścigów półfinałowych, tymczasem ostatniego dnia nad sztokholmskim akwenem przestało wiać. Prognozy tez nie zapowiadały zmian, więc organizatorzy zgodnie z regulaminem ustalili kolejność na podstawie dotychczasowych wyników. I tu Jabłoński nie miał sobie równych, bowiem z 18 biegów wygrał aż 15. Tym samym został mistrzem świata w match-racingu. Zapytany czy wolałby wywalczyć tytuł w bezpośredniej rywalizacji w finale odpowiedział: regaty się skończyły, w żeglarstwie trzeba wszystko przewidzieć, także to, że przestanie wiać. A wyniki kwalifikacji mówią same za siebie.

Mistrzostwo Karola Jabłońskiego jest potwierdzeniem jego ogromnego prestiżu w światku żeglarskim. Będzie na pewno pomocne w realizacji kolejnego, jeszcze większego wyzwania udziału polskiego jachtu z polska załoga w słynnych regatach o Puchar Ameryki. To niebywałe jak na nasze warunki przedsięwzięcie, o wielkiej skali finansowej. Znając ambicję i dobrze pojety upór Karola dopnie swego, a może nawet i wygra Puchar Ameryki.

Załóżmy, że tak będzie, co dalej, czy Jabłoński wymyśli jeszcze coś nowego? Zapewne tak, zapowiedział, że samotnie opłynie świat. Pomyślnych wiatrów…

Marek Dabkus

Tekst ukazał się w papierowym wydaniu WAMA-SPORT (wrzesień 2002)

!!!

Chcesz wesprzeć portal WAMA-SPORT?

Jeśli chcesz pomóc nam w prowadzeniu portalu, zachęcamy do wsparcia nas na Patronite! Już 3zł miesięcznie jest dla nas znaczącą kwotą!

To zajmie tylko chwilę! Transakcji możesz dokonać przez przelew bankowy, BLIK lub PayPal!

historia Karol Jabłoński Olsztyn sport seniorski Żeglarstwo

Komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Inline Feedbacks
View all comments

Wspierają nas

Ośrodek Sportu i Rekreacji Olsztyn

Warmińsko-Mazurskie Zrzeszenie Ludowych Zespołów Sportowych

Urząd Marszałkowski Województwa Warmińsko-Mazurskiego

0
Chcielibyśmy poznać Twoją opinię! Skomentuj artykuł!x