WAMA-SPORT Historia – Władysław Leonhard – Dyrektor OZOS ze sportowym zacięciem

Fot. arch. Janusza Poryckiego

Przyszedł na świat w Święto Niepodległości – 11 listopada 1923 roku w polskiej rodzinie z domieszka krwi węgierskiej i austriackiej. Rodzinie od kilku pokoleń zasiedziałej we Lwowie, hołdującej polskim tradycjom. Podobnie jak starsze rodzeństwo: brat i siostra, a również Władysław miał nie przynieść wstydu swoim rodzicom.

Ambitne plany związane ze studiami przerwała wojna i zamkniecie przez okupanta Politechniki Lwowskiej. Ukończył za to konspiracyjną szkołę podchorążych piechoty Armii Krajowej. Działał na najtrudniejszym froncie – w wywiadzie. W lipcu 1944 roku drużyna prowadzona przez kaprala podchorążego Władysława uderzyła na broniące Lwowa jednostki niemieckie. Potem wstąpił do III Dywizji WP im. Romualda Traugutta. Nie trafił jednak na front, tylko do Oficerskiej Szkoły Broni Pancernej w Modlinie. W następnych latach wykładał w szkołach oficerskich we wspomnianym Modlinie, Chełmie i Poznaniu.

Zdemobilizowany w 1949 roku podjął pracę w Zakładach Przemysłu Gumowego „Stomil” w Poznaniu. Równolegle kontynuował przerwane przed wojna studia na Wydziale Mechanicznym Wieczorowej szkoły Inżynierskiej. W poznańskim Stomilu przeszedł wszystkie stopnie oponiarskiego wtajemniczenia. Był majstrem, kierownikiem wydziału produkcyjnego, szefem produkcji, naczelnym inżynierem. W 1957 roku został naczelnym dyrektorem. Miał wówczas zaledwie 34 lata, należał do grona najmłodszych dyrektorów tak wielkiego zakładu przemysłowego w Polsce.

W 1961 roku, co dla wielu jego kolegów i przyjaciół było zaskoczeniem, zgłosił się „na ochotnika” do budowy nowej fabryki w Olsztynie, w mieście, w którym o przemyśle wiedziano niewiele, a o gumowym nic. W swoich wspomnieniach tak wyjaśnił swoja decyzje: „Romantyka wielkiej przygody, jaka być musiał budowa nowoczesnej fabryki pociągała nieodparcie”.

2 września 1961 roku po raz pierwszy stanął na wzgórzu w okolicach Ostrzeszowa, stąd oglądał teren przeznaczony na budowę. Tak zaczęły się ziszczać jego marzenia. Po nieco ponad trzech miesiącach (16 grudnia) minister Przemysłu Chemicznego utworzył przedsiębiorstwo: Olsztyńskie Zakłady Opon Samochodowych w Budowie, mianując Władysława Leonharda naczelnym dyrektorem. Dwa tygodnie później naczelny i przybyły z Grudziądza jego zastępca Jerzy Majewski oraz Cezary Wilczopolski zaczęli organizować biuro. Jego siedziba znalazła się w jednym pomieszczeniu przy ul. Barbary 9, przeniesiona następnie w sąsiedztwo rynku towarowego na Zatorzu.

Codzienne życie naczelnego upływało na podróżach pomiędzy Olsztynem a Warszawą, bo tam mieściło się Biuro Projektów Budownictwa Przemysłowego i liczne centrale handlu zagranicznego, Olsztynem i Łodzią bo tam miała swoja siedzibę dyrekcja Zjednoczenia Przemysłu Chemicznego oraz Gdańskiem i Katowicami – gdyż tam mieszkali i pracowali projektanci i pomysłodawcy urządzeń niezbędnych przyszłej fabryce.

8 lutego 1964 roku na pagórkowaty teren naszpikowany licznymi oczkami wodnymi wjechały po śniegu spychacze i koparki. Budowa trwała cztery lata. 16 sierpnia 1967 roku z taśm produkcyjnych zeszła pierwsza z symbolem kormorana opona. 28 października odbyła się z udziałem najwyższych władz państwowych uroczystość otwarcia zakładu. Kiedy goście tylko opuścili fabrykę, Władysław Leonhard zebrał swoich najbliższych współpracowników, przedstawiając koncepcje jej rozbudowy. Prezentował zarysy planów: OZOS-2 i OZOS-2.5. Zaczął jeździć na wschód i zachód Europy, a nawet na inne kontynenty, poszukując najnowocześniejszych maszyn i urządzeń. Wysyłał przedstawicieli swego sztabu technicznego do najbardziej renomowanych firm w Europie.

Niemal każdego roku OZOS wzbogacał się o kolejne obiekty, jak choćby Zakład Produkcji Kordów, a w 1973 na licencji amerykańskiej formy Uniroyal wytwórnię opon radialnych, opon dotychczas w Polce nie wytwarzanych. Kolejna nowością był zakład Produkcji Opon Rolniczych. Z taśm produkcyjnych zaczęły schodzić „Kormorany”. Jeździły na nich Warszawy, dostawcze: Nysy, Żuki, ciężarowe: Stary, Jelcze, Ziły i Kamazy, kombajny Bizon i przeróżne wersje traktorów i ciągników siodłowych. Coraz więcej produktów OZOS-u trafiało za granicę.

Od pierwszych dni budowy olsztyńskiej fabryki Leonhard dbał o realizacje obietnic składanych załodze. Zakład był więc inwestorem dziesiątków obiektów socjalnych. Wybudowano sześć przedszkoli, dwa żłobki, dwa hotele pracownicze, dwie stołówki, Zespół szkół przy ul. Kołobrzeskiej, zakupiono ośrodek wczasowy w Mikołajkach, który w znacznym stopniu rozbudowano, a przede wszystkim unowocześniono.

Fabryka wspierała i miasto. Do 1967 roku przekazano władzom Olsztyna 59 milionów złotych na budowę kolektorów i ulic, współfinansowano budowę hali widowiskowo-sportowej nazwana później Uranią. Wybudowała sale specjalistyczną dla gimnastyczek z zapleczem socjalnym przy ul. Gietkowskiej i basen kajakowy. Przeprowadziła kapitalny remont pawilonu klubowego przeznaczonego później na Poradnie Sportowo-Lekarską. Dziś ma w nich swoja siedzibę Szkoła Mistrzostwa Sportowego im. Mariana Bublewicza.

Po zagospodarowaniu się w Olsztynie dotarli do Leonharda działacze sportowi wszystkich liczących się klubów. I to dosłownie wszystkich z AZS włącznie. Sternicy olsztyńskiej kultury fizycznej zdawali sobie sprawę, że tylko patronat tak liczącej się firmy pozwoli na dynamiczny rozwój ich stowarzyszeń. Przetargi trwały kilkanaście miesięcy. Toczono prawdziwe, podjazdowe boje. Próbowano połączyć dwa najstarsze olsztyńskie kluby, tylko po to by fabryka wspierała obie organizacje. Ba, rozdzielono już nawet funkcje w gronie członków zarządu. Leonhard rozstrzygnął spór twierdząc: szkoda pieniędzy wypływających z resortu kolei. Obejmiemy patronat na OKS, klubem biedniejszym, ale dobrze zorganizowanym i prowadzonym. OKS był wówczas jednostka wielosekcyjna, uprawiano w nim jedenaście dyscyplin. Najwyższy poziom reprezentowali: kajakarze i gimnastyczki.

Po dwóch latach olsztyńskie stowarzyszenie zajęło szóste miejsce we współzawodnictwie ogólnopolskim. Jego prezes, a jednocześnie dyrektor fabryki opon był ze swych podopiecznych dumny. By powiększyć jeszcze potencjał OKS-OZOS połączono z AKM-OZOS, wzbogacając stan posiadania nowej organizacji o sekcje motocyklowa i samochodową. Rozpoczął budowę drużyny piłkarskiej na miarę marzeń mieszkańców Olsztyna i załogi.

Nie może istnieć przy fabryce klub bez sekcji piłkarskiej, dorównującej swym poziomem innym stowarzyszeniom reprezentującym zakłady i fabryki o zbliżonym potencjale ekonomicznym – dobitnie stwierdził dyrektor.

Nie mógł znieść porażek swych sportowców w konfrontacji z drużynami czy ekipami sponsorowanymi przez innych członków zrzeszenia Chemik. Chociaż przyczynił się do położenia najtrwalszych podwalin pod późniejszy zespól piłkarzy, nie doczekał ich awansu do I ligi. Doczekał za to awansu koszykarek do elity.

Osiągnięcia reprezentantów Stomilu sprawiły, że doprowadził do tego, że klub stał się trzynastym wydziałem zakładów, a piłkarze oraz wybitni przedstawiciele innych dyscyplin jego etatowymi pracownikami.

Zakład współfinansował kilka szkół, placówek kulturalnych i usługowych, rozbudował elektrociepłownie, przeznaczając dużą część energii na potrzeby mieszkańców Olsztyna.

494px Leonhard2

Znający Władysława Leonharda wspominają Go jako pracoholika, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Przechodził do fabryki o 6 rano, szedł zazwyczaj od razu na produkcje, zatrzymywał się przy maszynach, wymieniając krótkie spostrzeżenia i uwagi z robotnikami. Dopiero później trafiał do kierownika wydziału czy szefa produkcji. Swe stanowisko pracy opuszczał zwykle o godz. 18, a często później. Dużo czytał fachowych publikacji, ciągle się dokształcał. Ukończył drugi fakultet, został magistrem ekonomii przemysłowej. Na przestrzeni lat tylko raz udało się skłonić dyrektora na wyjazd do sanatorium. Nie wytrzymał do końca turnusu, po kilku dniach wrócił, bo dowiedział się, że w fabryce są kłopoty. Dysponując stały, paszportem na wszystkie kraje świata, nigdy nie skorzystał z niego, by wyjechać gdzieś na wczasy czy wycieczkę. Uważał, że nie może odjeżdżać zbyt daleko tracić codziennego kontaktu z fabryka, bo pamiętajmy, telefonów komórkowych wówczas jeszcze nie było. Po każdym wykorzystaniu samochodu służbowego dla celów prywatnych do księgowości wpływało polecenie potrącenia należności z pensji. Był uczciwy aż do bólu – wspominają jego współpracownicy. Ostry w opiniach, ale sprawiedliwy. Wymagający, przestrzegający dyscypliny ale tak w stosunku do podwładnych jak i do siebie.

Nadszedł rok 1979. Ostatni rok, kiedy za sterem stał Władysław Leonhard. Rozpoczął w styczniu dramatyczna walkę o ratowanie zakładu sparaliżowanego skutkami tzw. zimy stulecia, ogromnymi opadami śniegu i niskimi temperaturami. Zamarzały i pękały rurociągi, gęstniały niebezpiecznie oleje i zastygały smary, a w halach produkcyjnych pękały grzejniki.

Duża część załogi mieszkającej poza Olsztynem nie mogła dojechać do pracy. Następowały przerwy w produkcji. Na apel kierownictwa do ratowania fabryki stanęli wszyscy pracownicy mieszkający w Olsztynie. Członkowie dyrekcji nie opuszczali zakładu. W pewnym momencie trzeba było podjąć dramatyczna decyzję. Czy ciepło z jedynego sprawnego kotła elektrociepłowni puścić na fabrykę, czy na potrzeby miasta, a dokładniej jego mieszkańców. Sytuacja stała się krytyczna. Władysław Leonhard nie zawahał się ani przez chwilę. Ciepło poszło na miasto, a w halach produkcyjnych ustawiono koksowniki. Ale był to jedyny sposób by uratować przed całkowitym zamarznięciem instalacje grzewcze dużej części Olsztyna.

Gdy minęły dramatyczne dni dyrektor Władysław Leonhard rozpoczął podliczanie strat, opracował specjalny plan likwidacji skutków zimy i przywracania fabryce pełnej zdolności produkcyjnej. Pracował od świtu do nocy.

Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Dla Leonharda były do dni, które spędzał zwykle pod jednym dachem z całą rodziną. Tak miało być i tym razem. Leonhardowie wyjechali do Mikołajek. Zasiedli za stołem zastawionym tradycyjnymi potrawami. Była choinka i wspólne kolędowanie. Zbliżała się godzina 20.30. Niebawem w telewizji miał się rozpocząć film „Popioły”. Chciał go obejrzeć, ale najpierw skontaktować się z jednym ze swoich zastępców, mieszkających po sąsiedzku. Wstał z fotela, doszedł do drzwi i…upadł. Niestety stało się najgorsze.

Odszedł budowniczy OZOS i ich pierwszy dyrektor. Odszedł zbyt wcześnie. Miał 57 lat. Odszedł honorowy prezes Oddziału Wojewódzkiego NOT i Olsztyńskiego Klubu Sportowego „Stomil”, major Wojska Polskiego, człowiek wyróżniony wieloma medalami wojskowymi, odznaczeniami państwowymi, regionalnymi, resortowymi i sportowymi. W tym: Krzyżami: Kawalerskim i Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Orderem Sztandaru Pracy II Klasy. Za swoje zasługi dla miasta wpisany został do Księgi zasłużonych dla Olsztyna. Ulica przy fabryce i stadionie nosi Jego nazwisko.

Henryk Leśniowski

Tekst ukazał sie w Panoramie Sportu Warmii i mazur (2009)

!!!

Chcesz wesprzeć portal WAMA-SPORT?

Jeśli chcesz pomóc nam w prowadzeniu portalu, zachęcamy do wsparcia nas na Patronite! Już 3zł miesięcznie jest dla nas znaczącą kwotą!

To zajmie tylko chwilę! Transakcji możesz dokonać przez przelew bankowy, BLIK lub PayPal!

historia Olsztyn sport powszechny

Komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Inline Feedbacks
View all comments

Wspierają nas

Ośrodek Sportu i Rekreacji Olsztyn

Warmińsko-Mazurskie Zrzeszenie Ludowych Zespołów Sportowych

Urząd Marszałkowski Województwa Warmińsko-Mazurskiego

0
Chcielibyśmy poznać Twoją opinię! Skomentuj artykuł!x