Po fantastycznym, choć przegranym spotkaniu w Uranii, siatkarze Indykpolu AZS stanęli w sobotę (28 kwietnia) w Kędzierzynie przed szansą wyrównania strat Prowadzili w setach 2:0, dyktując warunki na boisku. Po krótkiej przerwie, jakby z szatni wrócił inny AZS. Oddał inicjatywę mistrzom Polski, którzy odwrócili losy spotkania i wygrywając z akademikami 3:2 (-19,-22,17,20,11) są w finale. Olsztynianie zagrają o brąz z Treflem Gdańsk.
ZAKSA Kędzierzyn – Indykpol AZS Olsztyn 3:2 (19:25, 22:25, 25:17, 25:20, 15:11) stan rywalizacji 2:0 dla Zaksy, która awansowała do finału
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Maurice Torres, Benjamin Toniutti, Mateusz Bieniek, Łukasz Wiśniewski, Rafał Buszek, Sam Deroo, Paweł Zatorski (libero) oraz Sławomir Jungiewicz, Rafał Szymura, Kamil Semeniuk
Indykpol AZS Olsztyn: Paweł Woicki, Jan Hadrava, Jakub Kochanowski, Miłosz Zniszczoł, Tomas Rousseaux, Robbert Andringa, Michał Żurek (libero) oraz Daniel Pliński ,Mateusz Kańczok, Łukasz Makowski, Adrian Buchowski, Jakub Zabłocki (libero), Blake Scheerhoorn,
MVP: Maurice Torres
Olsztynianie rozpoczęli to spotkanie znakomicie. Absolutnie nie przytłoczyła ich nieszczęśliwa porażka w Uranii, potraktowali ten mecz jak drugie rozdanie. Uzyskali dużą przewagę punktową 21:13, grając świetnie we wszystkich elementach. Zaksa, której zawodnicy powinni być spokojni mając w zanadrzu zwycięstwo, grali nerwowo, Trener Andrea Gardini dokonywał zmian, ale manewry nic nie dały. Był moment, kiedy po zagrywkach Mateusza Bieńka gospodarze zbliżyli się na pięć oczek, ale sytuacja została opanowana i set wygrany pewnie do 19.
W drugiej partii olsztynian nie cofnęli się nawet o krok. Nadal grali twardo i jakby bez emocji. Na zimno wykorzystywali okazje. I nawet gdy Zaksa odskoczyła na dwa punkty za chwilę odrabiali stratę W połowie seta zdobyli trzy oczka z rzędu i poszli za ciosem. W końcówce zaserwowali dwa asy (Paweł Woicki i Adrian Buchowski). Piłka za każdym razem spadała na linę i Gardini dwukrotnie zgłaszał weryfikację. Werdykt był korzystny dla Olsztyna. Było 23::20, a olsztynianie byli skoncentrowani do końca i ku zdumieni wszystkich wygrali do 22. Było więc 2:0 i…przerwa, po której wszystko mogło się zdarzyć.
I niestety stało się. Trzeci set padł zdecydowanie łupem gospodarzy. W drużynie AZS od początku się nie układało Goście jakby zatracili tę poprzednia pewność i przede wszystkim koncentracje. Pojawiły się błędy zarówno w polu zagrywki, tajże w samej grze. Trener Santilli dwukrotnie prosił o przerwę i to we wczesnej fazie seta. Nie pomogło. Gdy przewaga Zaksy wzrosła do sześciu oczek (18:12) wymienił praktycznie całą szóstkę, z pierwszej pozostawiając tylko Jakuba Kochanowskiego. Wygrana gospodarzy do 17 i było już tylko 2:1.
W czwartej partii olsztynianie wrócili do wyjściowego ustawienie, tyle że z Adrianem Buchowskim , ale w porównaniu z poprzednia partią nic się nie zmieniło. AZS nadal był w głębokim impasie. Zaksa bez trudu odskoczyła na bezpieczny dystans i znów zdominowała akademików. Mieliśmy kolejny tie break w półfinałach.
Niestety pozytywna energia nie wróciła już w szeregi AZS-u. Zmiany w drużynie, zwłaszcza powrót Tomasa Rousseaux, okazały się niewypałem. Mistrzowie Polski od razu odskoczyli na 8:4 i przede wszystkim byli na fali. Indykpol AZS gasł z każdą minutą. Dopiero przy stanie 4:9 wrócił na boisko za Tomasa Rousseaux Robbert Andringa. To pobudziło drużynę, która nawet doprowadziła do stanu 11:13, ale olsztynianie nadal popełniali błędy i to ich zgubiło. Gospodarze dokończyli dzieła i w finale zagrają ze Skrą Bełchatów.
Nas czeka też duże wyzwanie, bo jest szansa na brąz a na podium nie staliśmy od lat.