Siatkarze Indykpolu AZS Olsztyn pokonali w sobotę (21 kwietnia) w Rzeszowie Asseco Resovię 3:1 (28,-21,15,23) i wyrównał stan rywalizacji w ćwierćfinale play off PLUS Ligi na 1:1. Akademicy nie załamali się porażką w Uranii, choć jej okoliczności były przytłaczające. Przystąpili do kolejnego spotkania z dużą wiarą i wypunktowali Resovię na jej terenie. To duża sprawa. Oby zachowali taki fason do końca i w niedzielę dali nam znów tyle radości.
Asseco Resovia Rzeszów – Indykpol AZS Olsztyn 1:3 (28:30, 25:21, 15:25, 23:25) stan rywalizacji w play off 1:1
Asseco Resovia Rzeszów: Lukas Tichacek, Dawid Dryja, Aleksander Śliwka, Thibault Rossard, Barthelemy Chinenyeze, Jakub Jarosz, Mateusz Masłowski (libero) oraz Jochen Schoeps, Michał Kędzierski, Łukasz Perłowski, Paweł Rusek (l), Elsiss Krastins, Dominik Depowski
Indykpol AZS Olsztyn:Miłosz Zniszczoł, Tomas Rousseaux, Paweł Woicki, Jan Hadrava, Robbert Andringa, Jakub Kochanowski, Michał Żurek (libero) oraz Daniel Pliński Łukasz Makowski, Mateusz Kańczok, Adrian Buchowski,
MVP Jakub Kochanowski
Akademicy rozpoczęli prawie tą sama szóstą co w środę w Uranii, jedynie Daniela Plińskiego zastąpił Miłosz Zniszczoł. Gra była przez większość seta bardzo wyrównana. W pewnym momencie gospodarze odskoczyli na 16:13 (zagrywki Rossarda), ale goście szybko wrócili do równowagi i końcówkę rozgrywano na przewagi. Inicjatywę mieli akademicy, ale rozstrzygnęli partie dopiero za szóstym setbolem. Świetnie atakował w tym okresie Jan Hadrava, bardzo dobrze graliśmy w obronie.
Pomyśle zakończenie seta dużo znaczyło, kortowianie nadal znajdowali się w trudnej sytuacji, ale jakby zrobili pierwszy krok do przodu. Drugą odsłonę zaczęli jednak źle. Rzeszowianie dość szybko wypracowali sobie przewagę (9;4) i znów świetna passę w zagrywkach miał Francuz Rossard. Kortowianie długo nie mogli się odnaleźć. Przy stanie 19:14 trener Santilli zdecydował się na podwójna zmianę (weszli: Makowski i Kańczok) i to nieoczekiwanie przyniosło efekt. Trzy łatwo zdobyte oczka pozwoliły na złapanie kontaktu, wprowadziły tez nerwowość w poczynania gospodarzy. Szkoda, że olsztynianie tego nie wykorzystali, W najważniejszym momencie popełnili proste błędy (atak w aut Andringi i popsute zagrywki). Ułatwiło to zadanie Resovii, która wyrównana stan meczu na 1:1.
Trzeci set (po przerwie) przyniósł najmniej emocji. Kortowianie od razu ruszyli z kopyta, natomiast rzeszowianie nie potrafili znaleźć odpowiedzi. Przewaga rosła 3:0 8:4, 19:9 i w efekcie 25:15. Trener Resovii widząc sytuację na boisku dokonywał zmian, sięgał po głębokie rezerwy z myślą o następnym secie.
Bo to znów była gra o wszystko i gra nerwów. Obie drużyny miały lepsze i gorsze momenty, najważniejszy był wynik. Olsztynianie zaczęli skutecznie od prowadzenia 10:7, potem zespoły zdobywały punkty seriami. AZS miał już przeciwnika w parterze (16:12), ale znów pojawiły się błędy, zbyt asekuracyjna gra w ataku. W efekcie Resovia stanęła przed szansą ,bo już prowadziła 22:20. Zadecydowały serwisy Tomasa Rousseaux, nie tak mocne jak Kochanowskiego i Hadravy, nie tak kąśliwe jak Zniszczoła. A jednak w tym momencie najlepsze na Resovię. Doświadczony Paweł Rusek nie przyjął podań i AZS miał dwa meczbole. Drugi wykorzystał przedłużając szansę na awans do półfinału. Wszyscy mieli lepsze i gorsze momenty, ale wygrała drużyna i tego się trzymajmy. W niedzielę decydujący mecz też w Rzeszowie. By był kopia sobotniego.