Na olsztynianina głosowało prawie 15 tysięcy czytelników Dziennika Ludowego. O jego olbrzymiej przewadze nad pozostałymi konkurentami do „złotej dziesiątki”, jak podkreślił to ogłaszający wyniki plebiscytu Wojciech Szkiela, zdecydował nie tylko brązowy medal z Moskwy. Rzeczywiście miniony rok był najlepszym w prawie 10-letniej karierze Andrzeja Komara. Wiosną wygrał swoją kategorie do 100 kg podczas Mistrzostw Polski Zrzeszenia LZS „Złota Sztanga”. Następnie zdobył tak upragniony złoty medal w mistrzostwach Polski seniorów, pierwszy w ciągu sześciu lat startów w tych najpoważniejszych zmaganiach sztangistów. Wreszcie wspaniały występ na pomoście „Izmailowo” uwieńczony czterema medalami: dwoma za brąz w dwuboju mistrzostw świata i Europy oraz dwoma krążkami tego samego koloru tzw. małe medale za podrzut. Uzyskał wynik dający przepustkę do ścisłej światowej czołówki – 407,5 kg (180 plus 227.5). Ponadto Andrzej Komar jako pierwszy zawodnik w kraju osiągnął osiągnął w kraju 400 kg. Łącznie pobił aż siedem rekordów Polski.
Oto pełna dziesiątka laureatów
1 Andrzej Komar 127.378, 2 Lech Piasecki 108.979 (kolarstwo, Orlęta Gorzów), 3 Henryk Blaszka 105.321 (żeglarstwo LKS Kiekrz), 4 Andrzej Mierzejewski 104.812 (Agromel Toruń), 5 Maria Bąk 80.741 (lekka atletyka Pomorze Stargard), 6 Ryszard Dawidowicz 79.437 (kolarstwo, Gryf Szczecin), 7 Zbigniew Narbutowicz 60.115 (łucznictwo, Orlęta Gorzów), 8 Genowefa Błaszak 40.073 (lekka atletyka, Orkan Poznań), 9 Jan Lipczyński 38.462 (WKKW, Cwał Poznań), 10 Bożena Wojtkowska 30.313 (badminton, Technik Głubczyce).
Tak więc w dziesiątce znalazło się aż trzech kolarzy oraz dwie przedstawicielki królowej sportu. Pięciu zawodników po raz pierwszy trafiło do dziesiątki laureatów. Wśród nich i nasz Andrzej Komar.
Zwycięzca plebiscytu Dziennika Ludowego
Każdy sportowiec pragnie sukcesów, ale nawet w najśmielszych marzeniach nie przypuszczałem, że rok 1983 będzie dla mnie tak udany. Bowiem w roku 1982 wiodło mi się gorzej, na mistrzostwach świata i Europy w Lublanie nie wyszło mi ani rwanie, ani podrzut. Niektórzy byli gotowi spisać mnie na straty. W challange’u katowickiego Sportu i PZPC za rok 1983 zająłem drugie miejsce za Andrzejem Piotrowskim. Przez cały sezon prowadziłem w tym współzawodnictwie. Mogłem zrobić jeszcze punkty na turnieju w Czechosłowacji, gdzie startował mój najgroźniejszy rywal, ale drużyna leciała na zawody samolotem. Gdyby była możliwość jazdy pociągiem…Z kolei wygranie przeze mnie tego ostatniego plebiscytu cenie sobie nie mniej wysoko. Przecież za mną znaleźli się tez utytułowani zawodnicy. Doczekałem się także upragnionego syna. Mateusz ma już pięć tygodni. Do końca stycznia będę na zgrupowaniu w Zakopanem. Trenerzy udzielili mi tylko krótkiej przepustki na ogłoszenie wyników plebiscytu Dziennika Ludowego. Na początku lutego wyjeżdżamy na obóz do Francji. Później wystartuję w mistrzostwach Szwecji. Natomiast w kwietniu czekają mnie mistrzostwa Starego Kontynentu.
A kolejne wielkie marzenia? Wypaść jak najlepiej na Igrzyskach Olimpijskich, aby w przyszłym roku znaleźć się w Hotelu Europejskim na Balu Mistrzów Sportu, na którym ogłasza się wyniki plebiscytu Przeglądu Sportowego na dziesięciu najpopularniejszych sportowców Polski.
Współtwórca sukcesów Andrzeja Komara trener Ludwik Jaczun
W „złotej dziesiątce” plebiscytu Dziennika Ludowego bywali już inni nasi ciężarowcy jak Awiżeń, Kuliś i Lisowski. Jednak żadnemu z nich nie udało się go wygrać. Dlatego cieszę się, że dokonał tego Andrzej. W tym zawodniku drzemią jeszcze olbrzymie możliwości. O ile nie przytrafi mu się jakaś kontuzja i zdrowie dopisze, to powinniśmy doczekać się kolejnych rekordów kraju w kategorii do 100 kg. Uważam, że osiągnięcie w dwuboju 420 kg jest jak najbardziej realne. W rwaniu ma szansę uporać się z ciężarem 185 kg, natomiast w podrzucie z 235 kg. Proszę nie posądzać mnie o nieskromność za twierdzenie, że Andrzej wróci do Olsztyna z olimpijskim medalem. Ja w to wierzę (niestety polskiej ekipy zabrakło w Los Angeles przym red.).
Rozmowa z Elżbietą Komar: „Wiedziałam za kogo wychodzę”
Zapewne przyjemnie jest być zona tak znanego sportowca
Oczywiście, tylko proszę pamiętać, że Andrzej na swoje brązowe medale w mistrzostwach świata i Europy pracował przez 10 lat.
Ludzie często zazdroszczą tym , którzy odnoszą sukcesy
Mężowi niektórzy zazdroszczą, zwłaszcza wyjazdów zagranicznych na zawody lub zgrupowania. Jednak nie zdają sobie sprawy, że na te wyjazdy Andrzej musi zasłużyć wynikami, które są efektem żmudnej, ciężkiej harówki.
Podnoszenie ciężarów to typowo męski sport
Wielokrotnie obserwowałam treningi męża w klubie oraz na zgrupowaniach w Zakopanem i Cetniewie. Dlatego wiem co mówię.
Od kiedy takie zainteresowania tą dyscypliną?
Nie ukrywam, że od momentu poznania Andrzeja, a więc od kilku lat. Nigdy nie zapomnę jak okropnie denerwowałam się oglądając po raz pierwszy zmagania zawodników podczas Mistrzostw Polski Zrzeszenia LZS „Złota Sztanga” w Kętrzynie. Chociaż przyznam się, że i każde następne zawody tego typu przeżywałam również emocjonalnie.
Ciekawe czy żony innych ciężarowców też tak gorąco dopingują.
Z tych, które znam, to największym kibicem jest Danka, żona Edka Kulisia.
Małżeństwo Komarów bawi się na balu z okazji ogłoszenia wyników plebiscytu na najlepszego sportowca LZS. Pod czyją opieką został Mateusz?
Dość długo wahałem się w podjęciu decyzji uczestniczenia w tej uroczystości. Mateusz ma przecież dopiero pięć tygodni. Z drugiej strony nie chciałam sprawić przykrości Andrzejowi. Małym zaopiekowała się żona brata.
Miał być syn czy córka?
Oboje pragnęliśmy syna. Mąż już wcześniej wybrał dwa imiona: Mateusz i Andrzej. Mnie też się podobają.
Ubiegły rok był dla was bardzo pomyślny. Wspaniałe sukcesy Andrzeja i upragniony syn.
Tak wspólnie cieszymy się z sukcesów na pomostach, wspólnie też przezywamy gorycz porażki, bo takie czasami maja miejsce. Andrzej jest znany z tego, że dość długo roztrząsa niepowodzenia. Stąd po jego powrocie do domu, staram mu się dodać otuchy, ale i zająć czymś zupełnie innym.
Andrzej Komar jest potencjalnym kandydatem do do medalu w Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles. Zapewne najbliższe miesiące spędzi na zgrupowaniach poza domem.
Pogodziłam się z taka sytuacją. Wie, że Andrzej chce jak najlepiej wypaść na pierwszej swojej olimpiadzie. Niebawem spodziewamy się otrzymać nowe mieszkanie, ale z jego urządzeniem poczekamy chyba do jesieni. Nie dramatyzuje, wiedziała za kogo wychodzę. Zdecydowała się na urlop wychowawczy. Potem Mateusz pójdzie do przedszkola, a ja wrócę do swojej pracy w administracji Szkoły Mistrzostwa Sportowego
Urszula Jankiewicz
Tekst ukazał się w Gazecie Olsztyńskiej 27 stycznia 1984 roku i pochodzi z archiwalnych zbiorów red. Janusza Poryckiego