Rzadko zaglądamy na piłkarskie boiska seniorów, ale wyniki I-ligowego Stomilu podajemy z regularnością, nie wdając się wszakże w szczegóły. Mimo totalnej promocji ligowego futbolu zdania nie zmieniamy. Jest to chory organizm, pełen patologii zarówno na murawie, trybunach jak i w gabinetach prezesów. Mała grupa bawi się w sport za niezłe pieniądze, ma ogromne roszczenia, a nie ma to żadnego zwłaszcza ekonomicznego uzasadnienia.
Jak więc powinna być I liga? Pod względem sportowym należałoby ją traktować przede wszystkim jako poligon dla młodych zawodników. Wysyp akademii piłkarskich, realizowanie tak promowanego hasła „stawiamy na młodzież” niech znajdzie wreszcie odzwierciedlenie w praktyce. Śmiesznym w tym kontekście jest obowiązek gry w podstawowej jedenastce ligowej zaledwie jednego młodzieżowca. Organizatorzy rozgrywek uważają, ze tym zabiegiem realizują populistyczne hasła i są rozgrzeszeni. Tymczasem po boiskach snuje się chmara cwanych ligowców, którzy na dzień dzisiejszy może są trochę lepsi od „małolatów”, ale oni już w piłkę grać lepiej nie będą. Blokują tylko miejsce zawodnikom z przyszłością, którym w znacznie większym stopniu trzeba dawać szansę. Oni mają stanowić o potencjale polskiego futbolu zarówno w odniesieniu do ekstraklasy, jak i reprezentacji. Idąc za ciosem należałoby ograniczyć w tych rozgrywkach udział zawodników zagranicznych, bo najczęściej ich umiejętności wcale nie podnoszą poziomu sportowego zespołu.
Jak miałoby to wyglądać w praktyce? Otóż w podstawowej jedenastce widzielibyśmy ośmiu zawodników do 24 roku życia, a limit dotyczyłby nie młodych, a właśnie starych. Niech ta trójka rzeczywiście niezłych, doświadczonych futbolistów pomoże żółtodziobom, którzy wchodzą w piłkarski świat.
Od razu zmieni się kondycja finansowa klubów, które od dawna żyją na kredyt, bo muszą zaspokajać wygórowane żądania finansowe niegdysiejszych gwiazd. Te coraz mniej biegają, raczej snują się po boisku, natomiast w wielu przypadkach są zarzewiem konfliktów zazwyczaj na tle finansowym. Wykorzystują też swe lata praktyki i wiedzą doskonale jak wykopać na przykład niewygodnego trenera.
Postawienie na młodzież od razu zmieniłoby funkcjonowanie klubów (spółek) i urealniłaby zarobki futbolistów. Aktualne apanaże nie mają się nijak do zapotrzebowania na tę jakość widowiska. Nie do przyjęcia jest nadal obowiązująca tendencja, że głównym elementem budżetu są dotacje ze spółek skarbu państwa, a przede wszystkim samorządów lokalnych ukryte pod tematem „promocja”.
Jak na tym tle wygląda Stomil? Ani lepiej ani gorzej. Na półmetku (z nadwyżką dwóch kolejek) zajmuje 13 miejsce w tabeli z bilansem 6 zwycięstw, 7 remisów i 7 porażek przy różnicy bramek 23:18. Trzy odjęte przed sezonem punkty „zrobiły swoje”. Bez sankcji olsztynianie zajmowaliby 9 lokatę w dobrym towarzystwie: za Górnikiem Zabrze, a przed Podbeskidziem Bielsko Biała. Nie jest więc tak źle. Stomil należy do nielicznego grona, gdzie gra sporo zawodników z olsztyńskim rodowodem, ale nie jest to świadomy wybór, a raczej życiowa konieczność. Okresowy zakaz transferów zmusił niejako do korzystania ze swoich zawodników i nie spowodowało to wcale sportowej zapaści, wręcz przeciwnie. To jeszcze jeden argument za wprowadzeniem do I ligi rewolucyjnych zmian.
Sportowy aspekt nie może przesłonić innych słabości, które skazują klub na wegetację, a nie rozwój. Przede wszystkim brak stadionu na miarę naszych czasów. Obiekt przy ul. Piłsudskiego jest typowym reliktem przeszłości, wyśmiewanym przez całą Polskę. Aż trudno uwierzyć, że przechodzi z roku na rok pozytywną weryfikacje, ale kiedyś cierpliwość i łagodne traktowanie przez komisję się skończą. Co wtedy? Budowana nowego stadionu nadal jest w sferze marzeń, a gra poza Olsztynem Stomilu mija się z celem.
Strategia sportowa Stomilu też pozostawia wiele do życzenia. Zawężanie działalności do pracy w swojej sekcji zaprzecza współczesnym tendencjom. Liczące się firmy starają się wyjść na zewnątrz, podejmować współpracę z innymi szkółkami, by mieć na uwadze jak najwięcej talentów. Niedawno rozmawialiśmy z założycielem i trenerem jednej z olsztyńskich akademii, która kilka tygodni temu podpisała umowę z najlepszym polskim klubem. Wiążą się z tym określone korzyści (staże trenerskie, nawiązanie nowych kontaktów), ale też konkretne konsekwencje. Najzdolniejsi zawodnicy nie zasilą barw olsztyńskiego klubu, od razu wyruszą w świat. Ów trener nim zawarł kontrakt z potentatem krajowego futbolu zwrócił się z ofertą do Stomilu i rozmowy spełzły na niczym.
Te dowody świadczą, że najlepszy klub piłkarski Warmii i Mazur skazany jest raczej na przetrwanie niż rozwój. I to jest najsmutniejsze.