WAMA-SPORT Historia – 45.9 sek. Kluczka w sztafecie 4 razy 400 metrów finału olimpijskiego

Fot. Archiwum Janusza Poryckiego
Ma 24 lata, a już 23 razy występował w barwach reprezentacji narodowej. Był uczestnikiem dwóch olimpiad w: Rzymie i Tokio. Jest jedynym sportowcem na Warmii i Mazurach, który należąc do klubu olsztyńskiego uczestniczył w ostatnich igrzyskach. Mowa tu oczywiście o biegaczu olsztyńskiej Gwardii Ireneuszu Kluczku.

Dopiero kilka dni temu mogliśmy go „złapać” i przeprowadzić z nim rozmowę na temat tokijskich igrzysk. Wiadomo, Kluczek startował w sztafecie reprezentacyjnej 4 razy 400 metrów, która dobrnęła do finału, zajmując w nim 6 miejsce i ustanowiła nowy rekord Polski w czasie 3.05.2.

Przed startem sztafetowym występował Pan w biegach eliminacyjnych na 400 metrów, zajmując 3 miejsce i kwalifikując się do następnej tury. Ale w kolejnym biegu Pan już nie wystartował. Dlaczego?

Miałem realne szanse zakwalifikowania się do półfinału i znalezienia się wśród 16 najlepszych czterystumetrowców na świecie. W tej eliminacji, z której mnie wycofano czwarty miał na mecie 47.4. Ja natomiast w swojej serii uzyskałem 47.3. Kierownictwo jednak wyszło z założenia, iż ponieważ byłem po przebytej chorobie, może mi zabraknąć kondycji na bieg w sztafecie.

Eliminacje i bieg finał wykazały, ze był Pan w pełni formy…

Tak w finale na swojej zmianie sztafety uzyskałem najlepszy czas w swojej karierze, a mianowicie 45.9. Oczywiście jest to czas mierzony z lotnego startu. Warto podać, że poszczególni zawodnicy naszej sztafety osiągnęli następujące rezultaty: Badeński – 46.0, Kluczek – 45.9, Swatowski – 46.4, Filipiuk – 48.1. Ten ostatni rozpoczynał bieg, dlatego jego czas był stosunkowo słabszy.

Nie każdemu zdarza się wystąpić w finale olimpijskim. Czy miał Pan tremę?

Nie odczuwałem żadnego zdenerwowania, uważam, że wynika to ze sporej rutyny, jaka już posiadam. Bardzo nam zależało by zająć punktowane miejsce i poprawić rekord Polski ustanowiony kilka tygodni wcześniej w Szwajcarii. Jak wiadomo, udało się nam to.

Jakie wyniósł Pan wrażenia z Tokio?

Przede wszystkim wspaniała organizacja. Mimo strasznego tłoku i ścisku na ulicach dowożono nas co do sekundy na stadiony. Jeśli chodzi o wrażenia sportowe to w polskiej ekipie zaimponował mi Szmidt. Zresztą nie tylko mnie jednemu.

Czy przeżycia w Tokio były największymi z pańskiej karierze sportowej?

Nie, największe wrażenia wywarła na mnie olimpiada w Rzymie. Może wynika to z tego, że miałem wtedy 20 lat i dopiero rozpoczynałem karierę sportowa. Trudno zresztą porównywać Tokio z Rzymem. Stolica Japonii to miasto kontrastów, biednych domków, wąskich uliczek i ogromnych monumentalnych gmachów. Największe wrażenia doznaje się nocą. Tysiące kolorowych neonów, ogromny ruch na ulicach.

Igrzyska Olimpijskie skończyły się i dla każdego sportowca rozpoczyna się nowy okres pracy. Jakie imprezy czekają Pana w roku przyszłym i jak się chce Pan do nich przygotowywać?

W roku przyszłym reprezentacja Polski wybiera się na mecz rewanżowy do Stanów Zjednoczonych. Odbędą się także dwa sześciomecze w lidze europejskiej we Włoszech i NRF. Chce tak przygotować się do sezonu by być drugim czterystumetrowcem w Polsce. Badeński jest nie do pokonania. W ten sposób chce zakwalifikować się do reprezentacji narodowej. Wznawiam treningi już 15 grudnia pod okiem trenera Janusza Malinowskiego.

I na zakończenie jeszcze jedno pytanie. Czy ma Pan szanse startu w Meksyku na kolejnych igrzyskach olimpijskich?

Będę miał wtedy 28 lat, a więc na biegacza wcale niedużo. Olimpiada w Tokio wykazała, że najlepsi na tym dystansie mieli około 30 lat. Jeżeli więc te cztery lata dzielące mnie od Meksyku właściwie przepracuję mam pełne szansę wystąpić w trzecich igrzyskach.

Na zakończenie chciałbym podziękować wszystkich działaczom Gwardii z prezesem pułkownikiem Małkiewiczem na czele za warunki uprawiania sportu, jakie mi stworzono w Olsztynie. Bez tego na pewno nie mógłbym osiągnąć dobrych rezultatów.

Ryszard Zalewski

PS. Pewnym novum w zawodniczej karierze Kluczka jest fakt, że już za kilka tygodni poprowadzi on treningi dla chłopców, którzy chcą zostać sprinterami. Stąd też apel do przyszłych zawodników, którzy obecnie mają 15 lub 16 lat, aby zgłaszali swój akces do klubu Gwardia, by następnie trenować pod okiem finalisty igrzysk olimpijskich. W życiu Kluczka zaszła jeszcze jedna poważna zmiana – przed Igrzyskami w Tokio ożenił się.

Tekst ukazał się w Głosie Olsztyńskim 18 listopada 1964 roku i pochodzi z archiwum Janusza Poryckiego

!!!

Chcesz wesprzeć portal WAMA-SPORT?

Jeśli chcesz pomóc nam w prowadzeniu portalu, zachęcamy do wsparcia nas na Patronite! Już 3zł miesięcznie jest dla nas znaczącą kwotą!

To zajmie tylko chwilę! Transakcji możesz dokonać przez przelew bankowy, BLIK lub PayPal!

historia Lekkoatletyka Olsztyn sport seniorski

Komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Inline Feedbacks
View all comments

Wspierają nas

Ośrodek Sportu i Rekreacji Olsztyn

Warmińsko-Mazurskie Zrzeszenie Ludowych Zespołów Sportowych

Urząd Marszałkowski Województwa Warmińsko-Mazurskiego

0
Chcielibyśmy poznać Twoją opinię! Skomentuj artykuł!x