Rzadko się zdarza by do Olsztyna zawitał taki mistrz i wyraził chęć bezpośredniego spotkania z sympatykami sportu. Było mi trochę wstyd, że zjawiła się tylko garstka osób, która wysłuchała mistrza. Ten z dużą swadą opowiadał o swojej przygodzie ze sportem, o kulisach amatorskiego i zawodowego peletonu. Namawiał też wszystkich do uprawiania tej dyscypliny, a okazją może być udział w niedzielnym wyścigu MTB dla wszystkich chętnych, gdzie start i metę wyznaczono na lotnisku w Dajtkach.
Lech Piasecki sławę zdobył 1985, kiedy wygrał wszystkie najważniejsze imprezy.
– Wtedy kadrę objął Ryszard Szurkowski – powiedział pan Leszek. On kolarstwo znał od podszewki. Wiedział jak się przygotowywać, a w trakcie walki, w którym momencie zaatakować. I tak sukces napędzał sukces.
Trofea w sporcie amatorskim zaowocowały kontraktem zawodowym, co jeszcze nie było takie powszechne jak teraz.
– Miałem szczęście, że we Włoszech był już Czesław Lang. Znalazłem się w tej samej grupie, było mi łatwiej oswoić się z zupełnie innym rodzajem kolarstwa. Wystartowałem w największych Tourach. Wygrywałem „czasówki” w Giro di Italia i Tour de France, zdobyłem też tytuł mistrza świata na torze na dystansie 5 km.
Piękna kariera ozdobiona cennymi laurami, a potem po jej zakończeniu praca w teamie Czesława Langa przy organizacji największych imprez kolarskich przede wszystkim Tour de Pologne.
– Kocham sport i przy nim zostałem, służę swoim doświadczeniem, kocham to co robię. Staram się propagować kolarstwo, szczególnie to amatorskie, bo to wspaniała przygoda i sposób na zdrowy tryb życia.
Tekst ukazał się na portalu WAMA-SPORT 10 czerwca 2010 roku