Trener siatkarzy Indykpolu AZS UWM Olsztyn w minionym sezonie Radosław Panas rozstaje się z akademikami i zakotwiczy najprawdopodobniej w Gdańsku. To jedna z wielu informacji, jaka się ukazała, a ukazywać się będą w ciągu najbliższych tygodni następne, o ruchach transferowych w najbardziej komercyjnych polskich rozgrywkach – PLUS LIDZE.
To wyrazisty znak czasu i sympatyk sportu, który akceptuje stare zasady ma jedno wyjście: albo poddać się i płynąć z tym rwącym nurtem, albo się od niego odciąć. Znaleźć swoje nowe pole zainteresowań. Nie ukrywam, że należę do tej drugiej grupy.
Jakikolwiek związek z klubem oprócz oczywiście profesjonalnego kontraktu nie ma w tych czasach najmniejszego znaczenia. Najistotniejsze jest „załapanie się” do karuzeli, która kręci się wokół PLUS LIGI (dotyczy to oczywiście innych rozgrywek, bo to zaraźliwy trend) i pilnowanie miejsce, żeby nie wypaść z obiegu. A czy zagra się w Olsztynie, Rzeszowie, Gdańsku czy Kędzierzynie nie ma większego znaczenia. Dla kibica, który identyfikuje się z drużyną (zawodnikami), a nie tylko jej nazwą to prawdziwy dramat – nie pierwszy i ostatni w tych zwariowanych czasach.
Zazdroszcząc tym, którzy potrafią płynąć z nurtem narzuconych tendencji liczę na opamiętanie. Czy pieniądze muszą zniszczyć najszczersze uczucia? Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. A może kiedyś jeszcze zdarzy się cud?
Fot: 9lopoznań.pl