Start biało-czerwonych w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie zakończył się klapą. Bilans zaledwie dziesięciu medali (tylko dwa złote) można interpretować w różny sposób. Jedni mówią: przecież nie jest gorzej niż cztery czy osiem lat temu, ale przecież gołym okiem widać, że brakuje nam prawdziwych mistrzów, faworytów, których deklaracje mają pełne potwierdzenie w sportowej klasie i osiągniętej formie.
Wyszła na jaw po raz kolejny: przypadkowość czyli efekt prowizorki, braku systemu lub przyjęcia błędnych założeń. Kwartet z Warmii i Mazur nie odstąpił niestety od tła przeciętności.
Wypadliśmy blado i nie da się tego usprawiedliwić tylko brakiem szczęścia. Jedyna walka Urszuli Sadkowskiej w turnieju judo trwała niewiele ponad minutę, występujący w sztafetach: pływackiej Aleksandra Putra (4 razy 200 metrów stylem dowolnym) i lekkoatletycznej Kacper Kozłowski (4 razy 400 metrów) zaliczyli po biegu eliminacyjnym i na tym się skończyło. Możliwości wymienionej trójki w konfrontacji z najlepszymi na świecie są mocno ograniczone, co można było przewidzieć przed Londynem, ale niesieni entuzjazmem awansu do olimpijskiej ekipy snuliśmy zbyt optymistyczne prognozy. Sportowy świat pomknął do przodu, my po drodze gdzieś się zgubiliśmy.
O ile wymieniona trójka ma niewielkie szanse by dołączyć do ścisłej elity, o tyle najmłodszy olimpijczyk – Piotr Kula ma na to nadal duże szanse. Start w Weymouth finniście z Biskupca nie wyszedł, ale żeglarstwo to dyscyplina zupełnie inna od pływania i lekkiej atletyki. Tu doświadczenie jest dużo większym atutem niż młodość. A Piotr ma potencjał i jest jeszcze młokosem. Szkoda, że nie ze swojej winy stracił przynajmniej rok w sportowej edukacji, co na tym poziomie rywalizacji musiało przynieść takie skutki. Teraz jest czas by ten czas nadrobić. W każdym razie można z nim wiązać nadzieje na kolejne Igrzyska w Rio de Janeiro.
Czy tylko z nim?
Rośnie nowa generacja, którą trzeba szybko przejrzeć i wyselekcjonować grupę z olimpijskimi szansami. Należy przede wszystkim tych zawodników zatrzymać w regionie, bo ich potencjał jest ogromny.
Już w tej chwili można wymienić kilkoro kandydatów. Denis Ambroziak – kajakarz KSC Olsztyn, który powinien być w Londynie, a zabrakło go tylko na skutek chorych układów w centrali. Sprinter AZS UWM Olsztyn Karol Zalewski – wyjątkowy talent, ujawniony już wcześniej, ale potwierdzony w pełni podczas ostatnich mistrzostwa świata juniorów w Barcelonie. Znaleźć się w finale 200 metrów w erze dominacji czarnoskórych biegaczy to ewenement, którego się chyba nie docenia. Sara Piasecka – z Bazy Mrągowo – multimedalistka w młodzieżowych klasach żeglarskich, która dorośleje i niebawem z całą pewnością wybierze jedną z olimpijskich klas. Czy choćby Maciej Sarnacki – judoka olsztyńskiej Gwardii, który juz teraz odnosi sukcesy międzynarodowe.
To tylko powierzchowna prognoza, przecież w życiu sportowych cztery lata to czas, gdzie można dołączyć do elity, może eksplodować też następny talent. Warto więc obserwować, stwarzać szanse najlepszym, nie zapominając o kolejnych generacjach. Nie wszystko od nas zależy. Stanowimy przecież element ogólnej koncepcji (czy ona jest?) rozwoju sportu. Niezależnie jednak o tego wykorzystujmy swoje możliwości, by nasze olimpijskie akcenty nie ograniczały się tylko do udziału w największej imprezie.
Przecież my też zdobywaliśmy medale, a gabloty olsztyńskiego Muzeum Sportu pełne są olimpijskich trofeów zawodników z Warmii i Mazur. Chcemy to przeżywać jeszcze raz…
{AdmirorGallery}rio14{/AdmirorGallery}