Z ośmiu olsztyńskich drugoligowców ubiegających się z miasta o dodatkową pulę na działalność sportową dwa mogą czuć się usatysfakcjonowane. Piłkarze OKS 1945 otrzymają sumę 285 tys. zł., koszykarki KKS – 55 tys. zł. Dostaną ,jeśli decyzje Komisji złożonej z urzędników i radnych zaakceptuje prezydent miasta, ale to wydaje się być formalnością. Czy to sprawiedliwe czy nie?
Sześć pozostałych podmiotów ubiegających się o dotacje, a występujących w rozgrywkach ligowych nie spełniło kryteriów. Nie chcę tu wchodzić w szczegóły, bo przecież każda decyzja tego typu wywołuje kontrowersje i dzieli zainteresowanych na szczęśliwych i zawiedzionych, ale tak na logikę to tylko w przypadku koszykarek można liczyć na spożytkowanie tych pieniędzy na rozwój sekcji, ułatwienie życia ambitnym dziewczynom, które dwoiły się i troiły by zmieścić się w ramach nader skromnego budżetu.
Jeśli chodzi o piłkarzy, pamiętajmy, że klub ma kilkaset tysięcy długu, działa pod jurysdykcja kuratora i ten dodatkowy zastrzyk finansowy pozwoli jedynie na poważne złagodzenie zapaści finansowej. To też dobrze, bo przecież trudno działać w ekstremalnych warunkach. Sztuka w tym by OKS wyszedł na prostą, a potem działał na miarę swych możliwości, a nie żył ponad miarę, mając świadomość, że miasto i tak pomoże.
Samorządy znalazły się w trudnej sytuacji. Wymaga się od nich wspomagania II-ligowych zespołów, a tak naprawdę druga liga w podstawowych grach takich jak koszykówka, piłka ręczna czy siatkówka ma charakter regionalny, strefowy i mam wątpliwości czy ogromne nakłady, związane z uczestnictwem w tej rywalizacji są adekwatne do poziomu sportowego i zainteresowania kibiców.
Najbardziej denerwujące jest to, że w dużej części beneficjentami poważnej części tych pieniędzy są związki sportowe organizujące rozgrywki.
Pod płaszczykiem rzekomego profesjonalizmu rozszerzają standardy, powołują kolejne wysoko płatne stanowiska np. komisarzy zapewniając godziwe życie swym kumplom – sportowym emerytom. A za wszystko płacą kluby, którym na tym poziomie rozgrywek trudno znaleźć sponsorów, więc wyciągają pieniądze z samorządów. Regionalizacja lig też pozostawia wiele do życzenia, skoro wyjeżdża się na mecze z Olsztyna do Koszalina czy Radomia.
Oczywiście, że nie uniknie się kosztów, ale niech proporcje się zmienią by jak najwięcej pieniędzy przeznaczyć na szkolenie, szczególnie młodzieży. Wtedy samorządowe (patrz nasze pieniądze) nie pójdą na marne.
Wobec coraz większej liczby kandydatów do dotacji niezbędna jest mimo wszystko selekcja. Trzeba znaleźć jakieś priorytety, postawić na te zespoły, które stwarzają największe prawdopodobieństwo awansu sportowego. Dlatego niezbędne jest monitorowanie szczególnie utalentowanych i dobrze funkcjonujących grup, które przy odpowiednim wsparciu (nie mam na myśli pieniędzy dla zawodników lecz stworzenie optymalnych warunków dla ich rozwoju) mają szanse na awans do I ligi lub ekstraklasy w oparciu o olsztyński narybek. I takich grup w Olsztynie jest kilka. Ale o tym następnym razem.