W piątek (15 stycznia) marszałek Województwa Warmińsko-Mazurskiego Gustaw Marek Brzezin przekazał prezydentowi Olsztyna Piotrowi Grzymowiczowi symboliczny czek na dofinansowanie przebudowy Hali Urania, który stał się ostatnim aktem dopinającym gigantyczny budżet, który ma się zamknąć sumą 190 milionów złotych. Wkład unijny wynosi 131.5 mln zł, a zapewnienie tej kwoty wymagało dodatkowych rozmów i szeregu przesunięć w Regionalnym Programie Województwa Warmińsko-Mazurskiego.
W głównej bryle obiektu mieścić się będzie będzie wielofunkcyjne boisko, które można dostosować do wielu dyscyplin, w tym m.in. siatkówki, piłki ręcznej i futsalu. Nowe trybuny pomieszczą ponad 4 tysiące widzów (w tej chwili niespełna 2 tys.). Powstanie też w oddzielnej bryle hala treningowa z widownią na 500 osób. Przewidziane są tam: siłownia, zaplecze rehabilitacyjne pomieszczenia (szatnie) dla zawodników, sędziów, trenerów, cheerleaderek. Projekt zawiera również wybudowanie lodowiska zewnętrznego i podziemnego parkingu.
Doceniając wysiłki i efekty działania Samorządu Województwa w negocjacjach z Unia Europejską cała sprawa z budową nowej Uranii wywołuje mieszane uczucia. Olsztyn jest chyba ostatnim miastem w Polsce, gdzie powstaje nowoczesny obiekt spełniający wymogi współczesnego sportu wyczynowego, a przecież w Unii jesteśmy prawie 20 lat. Inni wybudowali piękne hale już dawno, obok nich powstawały inne, by zaspokoić potrzeby kibiców, chcących oglądać na przykład wielką siatkówkę, a także czynnych uczestników rekreacji, nie wspominając o młodzieży. Tymczasem u nas pod tym względem nic się nie działo, tak jakby Urania była wieczna i załatwiała wszystkie zachcianki.
Pomijając tę niezrozumiałą opieszałość przecież przed rozpoczęciem projektu „Nowa Urania” można było postawić nowoczesna, funkcjonalną halę bez bajerów, gdzie w okresie przebudowy starego obiektu mogliby grać w Olsztynie siatkarze, piłkarze ręczni, nawet koszykarki po wyrzuceniu ich z sali przy Głowackiego. I ta hala pozostałaby w mieście w znacznym stopniu rozładowując potrzeby sportowe. Jej koszt nie przekroczyłby zapewne nawet 10 procent gigantycznego budżetu nowego olsztyńskiego spodka, którego powstanie nas ucieszy, ale koszt i kłopoty reprezentacyjnych zespołów klubowych są gorzką pigułka do przełknięcia.