W tegorocznych Mistrzostwach Świata, które odbędą się od 25 sierpnia do 1 września w Tokio w składzie reprezentacji Polski zabraknie najlepszego zawodnika ostatnich sezonów Macieja Sarnackiego (TS Gwardia Olsztyn). To przykre zaskoczenie i bardzo dziwna decyzja, bowiem olsztynianin, biorąc pod uwagę ranking, jest z zasadzie jedynym polskim judoką, który ma szanse kwalifikacji do turnieju olimpijskiego, który też odbędzie się w stolicy Japonii.
Ostatnio polskie judo na nadmiar sukcesów nie narzekało, a odmładzanie reprezentacji na rok przed najważniejszą imprezą czterolecia (taką koncepcje przyjął trener) jest co najmniej dyskusyjne. Oczywiście skreślenie Sarnackiego z tokijskich mistrzostw nie jest równoznaczne z jego absencją w turnieju olimpijskim, ale przecież start na zasadzie rekonesansu miałby pełne uzasadnienie. Poza tym w zawodniku olsztyńskim nadal drzemią duże możliwości. Nie zawsze je wykorzystuje, a mimo to plasuje się w czołówce najmocniejszych imprez i cały czas jest judoka liczącym się w gronie najcięższych.
Wiążący głos należy jednak do selekcjonera a on podjął tak a nie inną decyzję. Współpraca z „centralą” nie układała się Maćkowi w ostatnich latach najlepiej. Jest on jednak na tyle doświadczonym i utytułowanym zawodnikiem, że powinno się go traktować indywidualnie, a nie poddawać standardowym normom, które nie przynoszą pozytywnych efektów. Wydaje się więc, że pominięcie Sarnackiego w składzie jest bardziej ambicjonalną rozgrywką na linii selekcjoner – zawodnik niż racjonalnym działaniem. Szkoda, bowiem olsztynianin pozostaje nadal jednym z nielicznych kandydatów do medalu