Beata i Bartek Osior w pierwszej dziesiątce Jelgava Nakts Pusmaratons – Godzina po godzinie…

Szóste miejsce w kategorii kobiet i dziesiąte miejsce wśród mężczyzn – to dorobek wydmińskiego małżeństwa po nocnym starcie w łotewskiej Jelgawie. Beata Pokrzywińska-Osior czasem 1:27:07 potwierdziła, że w tym sezonie jej poprzeczka zawieszona jest bardzo wysoko. Najważniejsze, by konsekwentnie realizować swoje cele, a to się udaje. O wyprawie na Łotwę opowiada Bartek Osior:

– „Jak zaplanować dzień kiedy start biegu jest o godzinie 22:00? O której wstać z łóżka? Wybrać się na spacer po urokliwej Jelgawie, czy dać nogom odpocząć? O której zamówić obiad w restauracji? Na te i wiele innych pytań musieliśmy odpowiedzieć sobie przed Jelgava Nakts Pusmaratons. Wydawałoby się całkiem proste. A jednak nie do końca.

W kierunku Rygi wyruszyliśmy już w piątek 10 lipca. Na miejscu bistro obiad, spacer, plenerowy koncert młodzieżowych orkiestr z całej Łotwy, obowiązkowa wizyta w sklepie sportowym i dalsza podróż wzdłuż Bałtyku. Noc z piątku na sobotę spędziliśmy w Lapmeźciems. Niewielka miejscowość, tuż za osławioną przez Rosjan Jurmalą, między Morzem Bałtyckim i Jeziorem Kanieris. „Właściciel mówi po angielsku. I to chyba jedyny plus” – napisała na hotelowym portalu ‘Ania’. Taka rekomendacja ostatecznie przekonała nas do wyboru tego, a nie innego hotelu. Motelu. Właściwie miejsca noclegowego. Z zewnątrz mało zachęcająco, ale w środku całkiem znośnie. 50 euro za 4 osoby i dwie gwiazdki hotelowe; Beata i Marta. Z Polski.

Sobota. Szybki rekonesans po miejscowym festynie. Mini turnieje sportowe, wesołe miasteczko i mnóstwo lokalnych potraw. Szwagier niestety nie przyjął mojego wyzwania na strzelnicy. Mamy szczęście do tego typu uciech. Szkoda, że nic ociekającego tłuszczem nie mogliśmy wrzucić na ruszt. W końcu start półmaratonu za . . . 12 godzin.

45 min drogi i Jełgawa. Albo Jelgava, zależy od mapy. Trójka moich pospańców, nie przejmowała się specjalnie kierunkiem jazdy i wyborem drogi. Słusznie. Nic skomplikowanego. Podróżowaniem za naszą wschodnią granicą można się rozkoszować. Prosto, szeroko i dwa razy mniej aut. Życzliwi tubylcy puszczają samochodowe oczka, co by na drogę powrotną do ojczyzny w portfelu zostało. Podobno już za + 10 km/h można całkiem słono zapłacić.

Biuro zawodów zlokalizowane. Pakiety odebrane. Na tle wielkiej mapy biegu uwiecznieni.15:00. Co dalej? Czas zorganizować nocleg. „Widzicie taki szary, duży budynek? To akademik Uniwersytetu Rolniczego w Jelgavie. Tam spróbujcie”- podpowiedziała nam jedna z organizatorek. Założenie naszego wyjazdu było proste. Im mniej za spanie, tym więcej na jedzenie i upominki. Na pewno 5 euro za osobę? Spytałem trzy razy wiekową panią na recepcji. Z okna widok na całe miasteczko zawodów, a brama startowa 50 metrów od wejściowych drzwi. Takie rzeczy tylko w Jełgawie. Albo w Jelgavie, zależy od mapy.

Nadszedł czas na długo oczekiwany spacer. Szybki w przebiegu, ale wolny w liczbie kroków na minutę. Każdy biegacz wie o czym mówię. Kawa i sernik, a później drzemka. Spotykamy się o 18:00 na delikatnym obiedzie. O ile w gastronomii łotewskiej słowo delikatny w ogóle istnieje. Restauracja położona 10 metrów od bramy startowej. Dziesięć kroków od miejsca START! Odległość tych dwóch miejsc pachniała rekordem świata w korelacji obiad – bieganie. I tak pachniała przez następne dziewięćdziesiąt minut oczekiwania na zamówiony posiłek. Zerkamy na zegarki. Godzina 19:45. Płacimy za wodę i herbatę, uśmiechamy się, mówimy, że za chwilę biegniemy i już nie chcemy obiadu. Idziemy do pokoju na klasyczną bułę z miodem.

21:00. Za oknem wielkie poruszenie. W naszym pokoju olimpijski spokój. Wyjście na rozgrzewkę o 21:20 w zupełności wystarczy. Przed nami cztery pętle 5,3 km. Moje założenie 72-73 min. Beata 89 min . Na starcie ok. 2000 osób. Pierwsza pętla na rozpoznanie. Trasa płaska, sześć punktów muzycznych i dwa odżywcze. Przebiegamy przez Pałac Książąt Kurlandii – wizytówkę Jelgawy. Część osób zbiega do mety. Ze znajomych na trasie tylko Petras Pranckunas z Wilna. 10 km zamykam w 34 minuty. Pięknie. Ciekawe co u Beti. Jedno jest pewne, mamy się z kim ścigać. Na starcie biegu stała cała łotewska czołówka. Po 10 km zaczynają się schody. Robi się bardzo ciasno. Krawężniki, pasy zieleni, slalom między ludźmi i znakami drogowymi. Nie ma szans utrzymać tempa i rytmu biegu. Szkoda. Kończę z czasem 1:14:40. Beata z czasem 1:27:07 jako szósta kobieta wbiega na metę. Rekord życiowy poprawiony o dwie i pół minuty. Na dekorację czekamy do pierwszej w nocy. Wcześniej spożywamy energetyczny pęczak z musem owocowym. Na podium pięć zawodniczek z Łotwy i Beata Pokrzywińska-Osior . Z Polski. Sukces? Oczywiście. Tylko na świętowanie zabrakło już energii.

Uwielbiamy niskobudżetowe biegowe wypady na wschód. W ten weekend właśnie w ten sposób uczciliśmy pierwszą rocznicę naszego ślubu. Na przełomie lipca i sierpnia wyjeżdżamy na dwutygodniowy obóz do Norwegii. Rozpoczynamy intensywne przygotowania do Mistrzostw Polski w półmaratonie, które odbędą się w Pile 6 września.

Polecamy wschód!

{AdmirorGallery}jeglava15{/AdmirorGallery}

!!!

Chcesz wesprzeć portal WAMA-SPORT?

Jeśli chcesz pomóc nam w prowadzeniu portalu, zachęcamy do wsparcia nas na Patronite! Już 3zł miesięcznie jest dla nas znaczącą kwotą!

To zajmie tylko chwilę! Transakcji możesz dokonać przez przelew bankowy, BLIK lub PayPal!

biegi dłgodystansowe sport powszechny Wydminy

Komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Inline Feedbacks
View all comments

Wspierają nas

Ośrodek Sportu i Rekreacji Olsztyn

Warmińsko-Mazurskie Zrzeszenie Ludowych Zespołów Sportowych

Urząd Marszałkowski Województwa Warmińsko-Mazurskiego

0
Chcielibyśmy poznać Twoją opinię! Skomentuj artykuł!x