W zakończonych w Filadelfii mistrzostwach świata w brydżu sportowym reprezentanci Warmii i Mazur wielkich sukcesów nie odnieśli. W najbardziej prestiżowym turnieju teamów zajęli w grupie 5 miejsce i nie zdołali awansować do fazy pucharowej. Parze: Bogusław Gierulski-Jerzy Skrzypczak też nie udało się wejść do decydującej rozgrywki, a wysokie miejsce w turnieju pocieszenia to tylko miły epizod. Spełniony mógł się czuć tylko Mirosław Cichocki, który jest selekcjonerem reprezentacji polskich juniorek (do 25 lat). Z Filadelfii wraz z zawodniczkami przywiózł złoty medal.
– To był z całą pewnością najmilszy moment w ciągu tych prawie dwóch tygodni w Filadelfii- powiedział tuż po powrocie do Olsztyna Mirosław Cichocki. Polki były stuprocentowymi faworytkami, zdobyły przecież tytuł mistrzyń Europy i tu potwierdziły supremację, także w konfrontacji z całym światem. Inne rozstrzygnięcie przyjąłbym jako porażkę. Nie jest łatwo grać w roli głównego pretendenta do złota, tym większe brawa bo i styl w jakim zdobyliśmy tytuł był imponujący. Jedynie w finałowym meczu z Francją przeciwniczki trochę nam zagroziły, ale nie na tyle by się denerwować.
Muszę się przyznać, że byłem także bardzo blisko reprezentacji juniorów do lat 21, bowiem jej bezpośredni opiekun jako zawodnik był zaangażowany w grę o wysokie miejsca, stąd moja dodatkowa rola. Chłopcy też sięgnęli po złoto i to jest ogromny sukces, bowiem kandydatów na podium było co najmniej pięciu, a my okazaliśmy się najlepsi. Juniorzy wprawdzie startowali w wysokiego pułapu, bowiem zdobyli mistrzostwo kontynentu, ale akurat w tej konkurencji stawka jest bardziej wyrównana.
– Trenersko więc doskonale, co się stało z Mrągowią SI, że nie zdołała „załapać się” do fazy play off.
– Było kilka przyczyn. Podczas turnieju prawie wszyscy rozchorowaliśmy się i złe samopoczucie na pewno odbiło się na skuteczności. Padliśmy też ofiarą swojego kunktatorstwa. Chcieliśmy zająć odpowiednie miejsce, tak jak to było podczas siatkarskich mistrzostw świata. Uzyskaliśmy wynik nas satysfakcjonujący, ale zupełnie nieoczekiwanie w drugim spotkaniu padł zupełnie niespodziewany rezultat, który w efekcie nas wyeliminował. Zabrakło jednego punktu. Graliśmy później w turnieju pocieszenia, który skończyliśmy na ósmej pozycji, ale to tylko dodatek do wyprawy. To, co było najważniejsze, niestety przegraliśmy. Warto jednak dodać, że do rywalizacji teamów przystąpiło ponad 150 drużyn, w tym 1/3 do zawodowcy. Naprawdę trudno przebić się do czoła w takim towarzystwie. Ja celowałem przynajmniej w ćwierćfinał. Nie udało się.
-Emocje trzeba odłożyć na bok, bo już w piątek w Starachowicach I runda Drużynowych Mistrzostw Polski?
– I tym się martwię. Nie jesteśmy do końca zdrowi, mój parter Krzysztof Pikus na pewno nie pojedzie, a poza tym zmiana czasu też robi swoje. Musimy się maksymalnie zmobilizować, bo od dobrego startu wiele zależy.