Baza Sportów Wodnych Międzyszkolnego Ośrodka Sportowego Juvenia skupia obecnie (1981 rok) 140 zawodników. U progu sezonu zimowego postawili sobie bardzo wysokie wymagania. Chcą nie tylko utrzymać drugie miejsce w klasyfikacji ogólnej sportu bojerowego w Polsce, ale również zagrozić bezkonkurencyjnej od lat Bazie Mrągowo. Czy to im się uda?
W minioną sobotę odwiedziłem ośrodek wodny Juvenii. W wolny o pracy i nauki dzień w hangarach panuje szczególnie ożywiony ruch. Młodzi bojerowcy skupieni wokół swych ślizgów z namaszczeniem szlifowali każdy ich szczegół. Muszę przyznać, że patrzyłem na nich z podziwem. Na dworze mróz, wiatr, śnieżyca, tu w pomieszczeniach niewiele cieplej, a oni nie zwracali jakby na to uwagi. Pochyleni nad kadłubami wyszukiwali choćby najmniejszą usterkę, najdrobniejszą rysę. Poszedłem dalej. W sekretariacie spotkałem Jarosława Wyrzykowskiego. Pracuje w Juvenii już prawie dziesięć lat. Postawił na bojery i doprowadził olsztyńska młodzież do doskonałych rezultatów. Zaczynał w 1972 roku prawie od zera. Kilka bojerów i grupy młodzików. Wyniki przyszły bardzo szybko. Rok 1973 – 12 miejsce w kraju, rok 1978 – 8 miejsce, 1979 – 2 miejsce, 1980 – 2 miejsce. Aktualnie troje zawodników Juvenii: Jolanta Giedrojć, Dariusz Runo i Arkadiusz Kozak znajduje się w kadrze narodowej.
Sam się dziwię – mówi pan Jarosław – jak osiągnęliśmy sukcesy. Widzi pan te ściany i sufit? Od lat są przeżarte grzybem. W czasie deszczu i roztopów po ścianach sączy się woda. I tak jest prawie we wszystkich pomieszczeniach. Ośrodek, w którym się znajdujemy wybudowano w 1929 roku. Od tego czasu nie przeprowadzono żadnego gruntowanego remontu. Jedynie 15 lat temu wybudowano dodatkowy hangar. Drobne prace zabezpieczające są tylko doraźnym wyjściem. Po paru miesiącach znów wszystko wraca do normy. W ubiegłym roku zawaliło na się molo, ale w czynie społecznym pracownicy klubu i zawodnicy wybudowali nowy pomost. Wymaga się od nas wyników, ale nikt nie myśli by stworzyć nam przynajmniej podstawowe warunki. Zawodnicy jeżdżąc na regaty widzą, że ich koledzy maja dużo większe możliwości (dostęp do wody, sprzęt) a to ułatwia rywalizację A u nas? Brak bieżącej wody, sprawnego ogrzewania, wymiarowych hangarów, przestarzały i zużyty park maszynowy. Nie raz zastanawiam się czy właśnie nie te spartańskie warunki wychowania naszych żeglarzy są główną przyczyną sukcesów. Natomiast nie mam najmniejszych wątpliwości, że duży w nich udział ma nasz klubowy szkutnik. Jest to świetny fachowiec, u którego zamawiają ślizgi najwybitniejsi polscy bojerowcy m. in. Burczyński i Kramer, odnoszący przecież zwycięstwa w regatach najwyższej światowej rangi. Szkutnik ten wykonuje również kompletne bojery najlepszym zawodnikom swojego klubu. Ograniczają go jednak braki materiałowe, zużyty par maszynowy i czas. Trzeba uważać by kosztem ilości nie ucierpiała jakość. Młodzi żeglarze dbają o swój sprzęt. Uczymy ich tego od pierwszego spotkania, wychodzimy bowiem z założenia, że daje to efekty wychowawcze i sportowe.
Nasze zamierzenia i marzenia na rok przyszły. Sportowe – to przynajmniej utrzymać osiągnięcia ubiegłych lat. Nie będzie to łatwe, choć duże nadzieje wiążemy ze wzmocnieniem kadry szkoleniowej. Od kilku miesięcy w klubie zatrudniono dodatkowo instruktora. Chcemy też rozszerzyć prace w sekcji wodnej. Już w ubiegłym sezonie radziliśmy sobie nieźle w żeglarskiej lidze okręgowej.
Organizacyjnie – to przede wszystkim poprawa warunków pracy i co za tym idzie szkolenia. Opracowano już kosztorys kapitalnego remontu naszej bazy. Czy doczeka się realizacji? Bardzo nam na tym zależy. Wprawdzie mówiło się ,że niedługo cały ciąg przystani nad jeziorem Krzywym przeniesiony zostanie do Gutkowa, ale w najbliższym czasie nie wydaje się to być realne. Sprawa nie mniej ważna to brak samochodu transportującego łodzie. Wypożyczanie pochłania ogromne sumy. Obliczyliśmy, że za wydane już kwoty z powodzeniem moglibyśmy już kupić nowy. Niestety, załatwienie przydziału jest niezwykle trudne. Może uda nam się dostać używany samochód jednego z przedsiębiorstw. Ale na razie to marzenia. Czy się spełnią? Musimy poczekać do roku przyszłego.
Marek Dabkus
Tekst opublikowano w Gazecie Olsztyńskiej 9 grudnia 1981 roku, a przechowywany był w archiwum red. Janusza Poryckiego