WAMA-SPORT Historia – Jak zaczynał Marek Rutkiewicz, za Alpami szybko się na nim poznali

Karierę sportową najlepszego olsztyńskiego kolarza 21-letniego Marka Rutkiewicza śledzimy od dawna i każdy rok przynosi coraz więcej zadowolenia. Ze względu na młody wiek wychowanek Spręcografu Olsztyn, a od pewnego czasu zawodnik francuskiej grupy I Dywizji Cofidis nie brał jeszcze udziału w morderczych pętlach dookoła Francji, Hiszpanii i Włoch, ale rywalizował z najlepszymi na świecie w wyścigach krótszych, gdzie też można się wykazać i potwierdzić swój talent.

W minionym sezonie (2002) Marek Rutkiewicz odniósł spektakularny sukces, wygrywając najtrudniejszy etap w górskiej imprezie Tour de Ain. Zwycięstwo odbiło się szerokim echem, gdyż wspinając się na szczyt za plecami zostawił superfachowca tej specjalności Richarda Virenque’a. A że nie był to przypadek, to po przyjeździe do ojczyzny zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Tour de Pologne, w którym Czesław Lang też zadbał o właściwą obsadę.

Wtedy miałem okazję porozmawiać ze sportowym wychowawcą Marka Rutkiewicza Zdzisławem Trojgą. Wprawdzie w tym wyścigu opiekował się młodzieżową reprezentacją Polski, ale kątem oka spoglądał na dokonania Marka i naprawdę nie miał się czego wstydzić. Rutkiewicz był jednym z najaktywniejszych uczestników Tour de Pologne, pokazał się szczególnie na etapach w Karkonoszach, gdzie na podjazdach nie schodził poniżej dziesiątego miejsca, będąc jednocześnie inicjatorem wielu akcji zaczepnych. Na takich etapach nie wystarczy być mocnym. Trzeba wykazać ogromny zmysł taktyczny, by zaatakować w odpowiednim momencie i zabrać się do właściwej ucieczki.

Te doświadczenia nabywa się latami, a Marek posiadł już w dużej mierze tę umiejętność, niewątpliwie ma kolarski instynkt, z którym trzeba się urodzić. W każdym razie w tej akurat imprezie był jej największa rewelacją i zasłużenie zdobył nominacje do reprezentacji na mistrzostwa świata. W Belgii sukcesu nie odniósł, bo nie mógł. Trasa płaska jak stół bez najmniejszego wzniesienia prowokującego do ataku, nie z sprzyjała „góralom”, była natomiast rajem dla wożących się na ich kołach sprinterów. Sam jednak udział w wyścigu mistrzowskim był dużym splendorem, a przede wszystkim ważnym doświadczeniem w kolarskim życiorysie.

Marek dość szybko przyswaja sobie tajniki tej dyscypliny, już jako nastolatek zaczął ścigać się we Francji i szybko zwrócił na siebie uwagę szefów tamtejszych grup. Po krótkim okresie amatorskim do olsztynianina rękę wyciągnął dyrektor sportowy Cofidisu, co oczywiście dla Marka jest ogromną szansą, a w kraju wywołało zdumienie. Ale dokonania i możliwości Rutkiewicza były bardziej znane za Alpami. Najpierw jeździł bez większych obciążeń, ale ten rok musiał potraktować nadzwyczaj serio, by na kolejne lata zaczepić się w zawodowym peletonie.

Wydawało się, że tegoroczne rezultaty szybko przekonają szefów grupy do podpisania z kolarzem nowego kontraktu, tymczasem sprawa przeciągała się na tyle długo, że Marek wysłał nawet oferty do innych znanych stajni I Dywizji: Jean de la Tour i AG2r. Być może to skłoniło Cofidis do pojęcia szybkiej decyzji. Zaproponowano Markowi przedłużenie umowy z uposażeniem pięciokrotnie wyższym od poprzedniego. Wprawdzie to nie zwycięstwo na szosie, ale osobista wygrana i spokój na najbliższe miesiące.

Trzeba przyznać, że w zawodowym peletonie ostatnio nie dzieje się najlepiej. Z powodów finansowych rozpadają się grupy i konkurencja na rynku jest coraz ostrzejsza. Dość powiedzieć, że likwidacji uległ nasz rodzimy team Mróz, także kilka grup niemieckich i francuskich. Jeżdżący w nich kolarze chcą znaleźć zatrudnienie u nowego pracodawcy, a rynek jest przecież nasycony. Oprócz Marka Rutkiewicza z grupami I Dywizji kontrakty podpisało tylko dwóch Polaków: Piotr Wadecki i Zbigniew Spruch.

Biorąc pod uwagę wiek Marka i ujawnione możliwości, można powiedzieć, że jest on ogromną nadzieją polskiego kolarstwa z perspektywą udziału w najważniejszych imprezach międzynarodowych: Tour de France, Vuetla Espana, Giro di Italia. Czy bossowie Cofidisu poślą go do boju już w przyszłym roku? Mało prawdopodobne. Potrzebne są jeszcze wprawki w mniejszej rangi próbach, ale nie wykluczone, że olsztynianin pójdzie śladem Zenona Jaskuły. Jego trzecie miejsce we „Francuskiej Pętli” było wielkim wydarzeniem, a wyścig stał dla fanów kolarstwa w Polsce sportowym świętem.

(listopad 2002)

!!!

Chcesz wesprzeć portal WAMA-SPORT?

Jeśli chcesz pomóc nam w prowadzeniu portalu, zachęcamy do wsparcia nas na Patronite! Już 3zł miesięcznie jest dla nas znaczącą kwotą!

To zajmie tylko chwilę! Transakcji możesz dokonać przez przelew bankowy, BLIK lub PayPal!

historia Kolarstwo Olsztyn sport seniorski

Komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Inline Feedbacks
View all comments

Wspierają nas

Ośrodek Sportu i Rekreacji Olsztyn

Warmińsko-Mazurskie Zrzeszenie Ludowych Zespołów Sportowych

Urząd Marszałkowski Województwa Warmińsko-Mazurskiego

0
Chcielibyśmy poznać Twoją opinię! Skomentuj artykuł!x