Balon pękł i to z wielkim hukiem. Polska reprezentacja siatkarzy nie zdołała awansować nawet do czołowej ósemki turnieju Mistrzostw Europy. Najsmutniejsze, że blamaż nastąpił przed swoimi kibicami, którzy wierzyli, że biało-czerwoni sięgną po medal. Zdajemy sobie sprawę, że huraoptymistyczne zapowiedzi były elementem wszechwładnego marketingu, bo nie ulega wątpliwości, że polska siatkówkę dotknął ostry kryzys.
O wyeliminowaniu Polaków w tak wczesnej fazie nie zadecydował pech. Był to bezwzględny sportowy wyrok, który bardziej wnikliwi i z większą wyobraźnią kibice mogli przewidzieć. Biało-czerwoni wypadli fatalnie. Wygrali mecze z europejskimi średniakami wprawdzie bez straty seta, ale po ciężkiej walce, natomiast z kretesem ulegli reprezentacjom byłej Jugosławii też nie zdobywając partii. I jest to nie tylko skutek słabej formy, ale braku atutów w grze i indywidualności w drużynie. Usprawiedliwienie, że skończyła się era wspaniałej generacji siatkarzy i trzeba czekać na następną jest tanią wymówką, zasłoną dymną destrukcyjnej polityki kadrowej w polskich rozgrywkach ligowych. Potencjalnych mistrzów już mamy, a ich akcentem w tegorocznych ME był Kuba Kochanowski z Indykpolu AZS UWM. Skoro ci zawodnicy, już 20-latkowie, przez kolejne lata zdobywali mistrzostwo świata lub kontynentu w swoich kategoriach wiekowych, są właśnie potencjalnymi następcami poprzedników i już przynajmniej od roku powinni odgrywać poważne role w PLUS LIDZE. Oni mają grać, grać i jeszcze raz grać w doborowym towarzystwie, tymczasem nie widać ich specjalnie na horyzoncie, najczęściej w kwadracie dla rezerwowych.
Polska liga słusznie uważana za jedna z najmocniejszych e Europie, nie służy reprezentacji. Presja na wynik skłania trenerów do stawiania na bardziej doświadczonych zawodników, również na zagraniczny zaciąg i tylko niektórzy ( w Olsztynie Gardini) zdobywają się na odwagę by postawić na młodych. Ale Włoch był w dobrej sytuacji, bowiem Kochanowski bardzo szybko uzyskał sportową dojrzałość i stał się wiodącą postacią zespołu. Inni potrzebują więcej czasu. Umiejętności i doświadczenie trzeba wykuwać podczas trudnych, stresujących meczów. Tymczasem takich szans wchodzący w seniorska karierę zawodnicy dostają niewiele.
W Serbii i Słowenii ligi są słabsze, ale na tyle dobre, że kluby tych krajów są pod stałą obserwacją europejskich tuzów. W rozgrywkach gra regularnie plejada utalentowanej młodzieży i najbardziej zdolni wcześnie otwierają swój zagraniczny rozdział kariery. Trafiają do mocnych klubów, także w Polsce i rozwijają się znakomicie. Słoweńcy, dwumilionowy naród, pokazali nam miejsce w szeregu.
Oczywiście nie musimy tego powielać. Każdy musi znaleźć swoja drogę. My w Polsce mamy ogromną szansę, bowiem siatkówka jest nadal na fali popularności, a to daje ogromne możliwości. Pod warunkiem mądrej strategii, która z jednej strony sprawi, że liga będzie atrakcyjna, a nie ucierpi na tym reprezentacja. Kobiecy zespół narodowy przegrał tę walkę, mężczyźni zbliżają się do ściany, ale jeszcze można uciec spod topora.