W czwartek (5 sierpnia) mija dokładnie 50 lat od jednego z najważniejszych wydarzeń w sporcie olsztyńskim. W tym dniu na legendarnym Stadionie Leśnym w Olsztynie Józef Szmidt ustanowił fantastyczny jak na tamte czasy rekord świata w trójskoku – 17.03. Wynik wzbudził podziw, bowiem przekroczona została kolejna bariera i sprowokował do powtarzającego się pytania – gdzie leży kres ludzkich możliwości.
Szmidt skakał na żużlowej bieżni, kilka lat później lekkoatletyczny świat przeżył bodaj najważniejszą rewolucję. Nawierzchnie żużlową zastąpił tartan, który oczywiście otworzył nową erę w historii tej dyscypliny, a trójskoku szczególnie. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Meksyku (1968), z magiczną do tej pory barierą 17 metrów uporało się bez kłopotów kilku zawodników i to w jednym konkursie.
Ale to 17.03 utkwiło w pamięci wszystkich Polaków, olsztynian szczególnie. O historii Stadionu Leśnego i tym wydarzeniu pisał Janusz Porycki w monografii poświęconej legendzie olsztyńskich obiektów sportowych. Przypominamy ten właśnie fragment.
„W czerwcu 1958 roku na Stadionie Leśnym zakończono prace remontowe. Pobudowano trybuny. Zmodernizowano bieżnię i pawilon. To sprawiło, że Olsztyn otrzymał prawo organizowania mistrzostw Polski juniorów. mówiono wówczas, że zawody są sprawdzianem przed większym wydarzeniem. I tak w istocie było. Ważnym, a kto wie czy nie najważniejszym momentem w historii olsztyńskiej lekkiej atletyki był rok 1960. Olsztyński Okręgowy Związek Lekkiej Atletyki otrzymał zadanie organizacji mistrzostw Polski seniorów.
Dodatkowego posmaczku imprezie dodawał fakt, że dla grupy lekkoatletów była ona eliminacjami przed Igrzyskami Olimpijskimi w Rzymie. Ci, którzy stracili już nadzieje na wyjazd do Wiecznego Miasta marzyli o spłataniu figla kadrowiczom. Na starcie nie zabrakło praktycznie nikogo z zawodników liczących się w kraju.
Olsztyński stadion nigdy wcześniej, a i później nie zgromadził na trybunach tak licznej rzeszy sympatyków sportu. Ogromnych emocji dostarczyły biegi średnie i długie. Zdzisław Krzyszkowiak, Kazimierz Zimny, Stanisław Ożóg, wielu ich kolegów i konkurentów nie potrzebowało rekomendacji.
Radosne wieści dochodziły z obozu trójskoczków. Trener Tadeusz Starzyński nie obiecywał cudów, ale wyniki jego podopiecznych kazały przypuszczać, że Józef Schmidt i spółka może zaskoczyć eksplozją doskonałych rezultatów.
Tygodnik „Sportowiec”, w numerze z 1 czerwca 1960, na dwa miesiące przed wspaniałym skokiem naszego „kangura” pisał: „W powodzi świetnych wyników, jakie padły podczas rozgrywek pierwszego rzutu ligi lekkoatletycznej, na szczególną uwagę zasługują rezultaty trójskoczków. Żmudna, niemal chirurgicznie precyzyjna praca trenerów i zawodników w tej trudnej, technicznej konkurencji daje owoce na całym froncie. Józek jest na dobrej do olimpijskiej formy. Czyni on systematyczne postępy, poprawiając poszczególne skoki trójskoku, ale jest jeszcze technicznie „nie zmontowany”. Do pełnej formy brakuje mu dwudziestu-trzydziestu skoków. W tej chwili mamy już kilku poważnych kandydatów do przekroczenia granicy 16 metrów”.
Trenerowi Tadeuszowi Starzyńskiemu chodziło z pewnością o Malcherczyka, Jaskólskiego, Gutowskiego, Michałko, Ołdakowskiego i Szczepańskiego. Szybko okazało się, że świetny Polski szkoleniowiec miał rację, ale chyba i on sam nie przypuszczał, że postęp będzie tak szybki i tak ogromny.
Był piątek, 5 sierpnia 1960 roku, pierwszy dzień zaplanowanych na trzy mistrzostw. Konkurs trójskoku rozpoczął się o godz. 17. Konkurencja przebiegała bardzo sprawnie. Tak się złożyło, że gdy na rozbiegu stanął Józef Schmidt innych konkurencji nie rozgrywano. Oczy widzów zajmujących miejsca na głównej trybunie zwrócone zostały w lewo. Gdy pan Józef, ubrany w biało-czerwony strój ruszył zapanowała cisza. Ot tak, jakbyśmy coś przeczuwali. Po kilku sekundach słychać było poszczególne odbicia nóg od bieżni. Raz, dwa i… trzy, po czym pan Józef wyciągnął ręce w górę, a nogi ściągnął pod pośladki. Po wylądowaniu obrócił w lewo. Natychmiast podbiegł do niego sędziujący konkurs Ryszard Łaskarzewski i zaznaczył ślad.
Fachowcy przecierali z podziwu oczy. Trenerzy będący najbliżej zeskoku wyskoczyli w górę, a koledzy i konkurenci rzucili się z gratulacjami. Sędziowie rozpoczęli mierzenie. Gdy poznaliśmy wynik, zresztą jeszcze nieoficjalny i nieprawdopodobny, wybuchła eksplozja radości. Głos spikera oznajmiający rezultat 17,03 długo jeszcze unosił się nad niecką stadionu, odbijając od ściany drzew. Po kilkakrotnych pomiarach osiągniecie potwierdzono. Było to osiągnięcie lepsze o 33 cm od dotychczasowego rekordu należącego do O. Fiedosiejewa z ZSRR.
Chociaż od tego wydarzenia minęło wiele lat, ten dzień pamiętam jakby wszystko działo się przed pięcioma. Uzyskany na olsztyńskim stadionie wynik dał naszemu „kangurowi” przepustkę do światowej elity i prawo wstępu na stadiony wszystkich kontynentów. Józef Schmidt i Stadion Leśny zapisali się złotymi zgłoskami w annałach światowej lekkiej atletyki, a nazwę naszego miasta przez wiele tygodni wymieniano w kilkudziesięciu językach i setki agencji z całego świata
Zawody zostały świetnie przygotowane i przeprowadzone. Oglądał je nadkomplet widzów. Organizatorzy i gospodarze stadionu odbierali zasłużone gratulacje. Niemal natychmiast do Olsztyna zaczęły nadchodzić propozycje startu wielu świetnych lekkoatletów. Niestety nie organizowano tu zbyt wielu imprez. Nasz stadion poza zaletami miał i mankamenty. Brakowało szatni (te istniejące nie spełniały podstawowych zasad higieny), natrysków, gabinetu odnowy, pomieszczeń dla sędziów, organizatorów. Brakowało dobrej klasy sprzętu. Odczuwalny był brak bieżni rozgrzewkowej, hotelu, koniecznego zaplecza gastronomicznego. (cdn)
Janusz W. Porycki
Festyn w blasku jubileuszu
5 sierpnia (czwartek) na terenach Stadionu Leśnego odbędzie się doroczny festyn, który zawsze upamiętnia nam znaczenie tego obiektu, a jednocześnie mobilizuje do jego odbudowy. Jutro impreza będzie miała charakter szczególny, bowiem wiąże się ze wspomnianym jubileuszem wspaniałego wydarzenia. Jego główny bohater – Józef Szmidt zjawi się w tym samym miejscu, po 50 latach. Otrzyma tytuł Honorowego Obywatela Olsztyna. Jak mało kto rozsławił na nasze miasto. Jednym trójskokiem, ale za to jakim.