Takiej dawki rozczarowań, jakie przyniosły nam ostatnie dni polskiego sportu nie przeżyliśmy już dawno. Sztuczny optymizm komentatorów telewizyjnych dla prawdziwego sympatyka sportu staje się irytujący, bo nie ma w tym cienia krytycyzmu. A sytuacja staje się tragiczna.
Wykreowanie grupy potencjalnych medalistów w Igrzyskach Olimpijskich i stworzenie im totalnego komfortu w przygotowaniach stało się projektem chybionym. Co gorsza, skumulowanie środków na przygotowanie tej supergrupy odbyło się kosztem sportu młodzieżowego, gdzie na potęgę redukowano kadry wojewódzkie młodzików. Tak się podcina gałąź, na której się siedzi.
Sukcesami siatkarzy próbuje się podtrzymać duch w narodzie, tylko nasi jedyni reprezentanci w Igrzyskach w grach zespołowych grają na razie w kratkę, a wygrane z Włochami i Argentyną o niczym jeszcze nie świadczą, bo prawdziwa batalia rozpocznie się od ćwierćfinałów. Zresztą ta dyscyplina w Polsce rządzi się swoimi prawami, ugruntowała swą pozycję i funkcjonuje według swojego, wypracowanego systemu, który przynosi efekty.
A reszta ? Wyniki są wymowne. Zdobycie dziesięciu medali, co miało był granicą przyzwoitości, staje się powoli mrzonką i jest kolejnym potwierdzeniem, że w polskim sporcie brakuje racjonalnego systemu, który gwarantowałby rywalizację na poziomie reprezentacji i dopływ świeżej krwi. To podstawowe warunki ciągłości szkolenia i utrzymania kontaktu z czołówką światową.
Nasi mistrzowie czują się nie zagrożeni, a taki stan w sporcie jest nie do przyjęcia przede wszystkim z punktu widzenia psychologii. Jak się nie ma konkurenta trudno o mobilizację, trzeba wyjątkowego twardziela, by opływając w dostatki, zmusić się do jeszcze cięższej pracy. Monopol na poziomie krajowym zawsze poniesie klęskę z konfrontacją globalną.
W tej sytuacji niezbędna jest nie tyle reforma, co rewolucja w polskim sporcie. Postawić trzeba na ludzi, którzy mają po pierwsze koncepcję nowego kształtu funkcjonowania sportu w kraju, po drugie odwagę we wdrożeniu pomysłu. To tak jak kiedyś w sferze finansów. Z totalnego bankruta Polska stała się krajem wypłacalnym i w miarę stabilnym.
Wyobraźnia i kompetencja – tego nam potrzeba, bardziej niż złotego medalu w Londynie, który po raz kolejny usprawiedliwi i zasłoni beznadzieję. I trzeba się śpieszyć, bo świat ucieka…
PS. Niepowodzenia w Londynie uzupełniły klęski futbolistów w europejskich pucharach. Minęło Euro, w turniejach klubowych nie odgrywamy roli, więc może warto zabrać się za PZPN, nawet kosztem sankcji UEFA Przecież oni sami się nie zmienią…