Na boisku OKS 1945 ostatnio przegrywa, w lidze dostaje nawet niezłe baty, za to w politycznej rozgrywce o pieniądze z Ratuszem zwyciężył. To zresztą było do przewidzenia. Zastosowanie szantażu emocjonalnego w tak gorącym okresie musiało zakończyć się sukcesem. Ucieszyło to fanów, do których rzadko trafiają racjonalne argumenty, bo liczy się tylko jeden „Stomil i nic więcej”. Zmartwiło, tych, kochają sport inaczej, uważając, że profesjonaliści ( a takie mniemanie o sobie maja futboliści OKS) powinni utrzymać się sami, natomiast pieniądze podatników należy przeznaczyć na inne dyscypliny, przede wszystkim wspomagać amatorów i młodzież.
My natomiast wspieramy chorą do szpiku, rozdętą piłkę nożną, która od ładnych paru lat nie może wychylić się wyżej niż druga, a w rzeczywistości trzecia liga, gdzie trzeba utrzymać trzech trenerów pierwszej drużyny, dyrektora sportowego i zapewnić wcale niemałe płace kilkunastu grajkom, którym awans wcale nie w smak, bo i tak pójdą w odstawkę (patrz Olimpia Elbląg), a zarząd ściągnie do miasta armię zaciężną, która kosztować będzie pięć razy więcej.
Totalna patologia zamykająca się w trójkącie: kluby-kibice-samorządy, w którym jest dwóch na jednego i ten ostatni prawie zawsze przegrywa, bo postawiony pod ścianą nie chce ryzykować stołków. Oczywiście zdarzają się odstępstwa od reguły, gdzie piłkarzom powiedziano wreszcie – dość. I o dziwo miasta się nie zawaliły, przeciwnie powstały piękne obiekty, funkcjonuje równolegle wiele dyscyplin sportu, a amatorzy i młodzież mają okazję czynnie uczestniczyć w wielu imprezach, a nie tylko wydzierać się na trybunach.
Do tego trzeba jednak odwagi i wyobraźni, której większości brakuje. Będąc pod presją mediów, która naszą „ekstraklasę” kreuje prawie na Ligę Mistrzów wierzy się w magię futbolu, nie zdając sobie sprawy, że po drodze niszczy się prawie wszystko…